wtorek, 19 lutego 2013

Dzień SZESNASTY

Zapomniałam dodać, że mąż w ciągu kolejnego tygodnia zmniejszył swoją masę o kolejny kilogram. Jak na tydzień wielkich grzechów, nie jest źle. Moja waga została na tym samym poziomie. Jak widać, moje grzechy nie zostały zapomniane :-)

Niestety, nasza dieta nie wygląda tak, jak bym tego chciała, jakie były nasze zamierzenia, plany i oczekiwania. Mimo wszystko i na szczęście mam wrażenie, że zmierzamy we właściwym kierunku. Kluczymy jeszcze, rozglądamy się na boki, ale azymut obrany. Włączamy powoli ruch - ćwiczenia, bieganie. Jestem zwolennikiem małych kroków, aby się nie potknąć, a nawet jeśli, to wstając zminimalizować straty.  Wierzę w teorię, iż kropla drąży kamień - skuteczniej niż nagła powódź, która w końcu przemija i pozostawia wyłącznie zniszczenie.

Możecie, zatem, być świadkami naszych potknięć, niewłaściwych kulinarnych wyborów, słabej woli, zanikającej motywacji... Ale ważne, aby mieć odwagę się do tego przyznać i wyciągnąć wnioski. Aby szukać w tych potknięciach i słabościach siły na przyszłość.

Śniadanie lekkie, aromatyczne i delikatnie oczyszczające, czyli koktajl z sokiem z cytryny.  Bogactwo witamin, mikroelementów i substancji odżywczych syci i sprawia, że tryskamy energią na cały dzień. O dzisiejszym koktajlu cytrynowym i jego składzie można poczytać tutaj:
www.zielonablogerka.blogspot.com

Obiad, to  wspaniałe sushi - pierwsze od roku. Z zieloną herbatą jaśminową i przystawką z marynowanych wodorostów, smakowało wybornie.

Kolację  zjedliśmy z wielką przyjemnością - wspaniały żytni świeży chleb, ser żółty, konfitury wiśniowe i wspaniałe, aromatyczne kakao :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz