wtorek, 30 lipca 2013

Owsianka inaczej.

Płatki owsiane goszczą na naszym stole kilka razy w miesiącu. Staram się, aby potrawy różniły się od siebie. Płatki owsiane nie muszą zawsze smakować tak samo, choć to zawsze płatki owsiane :-)

Najbardziej wartościowe są płatki owsiane górskie. Najmniej przetworzone, ale wymagają gotowania przed spożyciem. Wiele osób zalewa płatki owsiane gorącą wodą, ale trzeba lubić tę dość twardą i wyrazistą teksturę :-) Aby zmiękczyć płatki, gotuję je przez kilka minut i czasem miksuję, aby czas gotowania skrócić do minimum.

Płatki owsiane można tez uprażyć i później zaparzyć na kilka minut. Uzyskujemy tym samym inny niż zazwyczaj smak płatków, stają się bardziej chrupiące i wyraziste.

Owies jako taki jest zbożem, które zawiera gluten w postaci lepiej przyswajalnej niż np. pszenica. Dlatego też wybierając płatki owsiane, warto zachować jak najwięcej ich wartości odżywczych zmniejszając czas gotowania. Każda minuta gotowania, to wyższy indeks glikemiczny, czyli poziom cukru po posiłku bardziej wzrośnie i narazimy trzustkę na gwałtowną produkcję insuliny. A jak wiadomo, umiar w użytkowaniu sprawia, że dany organ będzie nam służył dłużej i lepiej.

Uwielbiam płatki owsiane na słodko, z owocami. Pozwalam sobie na to szaleństwo zmniejszając zjadaną porcję, aby mój organizm sobie poradził z tym ładunkiem energetycznym.
Tym razem płatki krótko gotowane, zmiksowane, z dodatkiem jagód goji, wkrojonych kawałków gruszki i z winogronem. Ilość owoców dziennie w mojej diecie nie może przekraczać pół szklanki i sądzę, iż tym razem się to udało :-) Zmniejszyłam też ilość wody użytej do gotowania, co sprawiło, że popularna owsianka zamieniła się w gęstą pulpę zbożowo-owocową :-) Zmiana konsystencji, to także sposób, aby urozmaicić sobie śniadanie :-)

Płatki owsiane sycą, podane na słodko mają charakter deseru (oczywiście wykluczamy cukier, słodzimy natomiast ksylitolem lub stewią). Zawierają też witaminy, mikroelementy i drogocenny błonnik.


sobota, 27 lipca 2013

Kremowo mi!

Zupa krem - do zrobienia niemal zawsze i ze wszystkiego :-) Schować w niej można warzywa, za którymi nie przepadamy, przyprawy, które nas uwierają w podniebienie i inne zdrowe dodatki.

Tym razem zupa krem pomidorowy. Zdecydowałam się na mały wybieg ze względu na męża, który ostatnio omija szerokim łukiem paprykę.

Poddusiłam cebulkę w dużej ilości, dodałam pokrojoną w kostkę czerwoną paprykę, dużo świeżej bazylii i wszystko dokładnie zmiksowałam. Następnie dodałam kartonik sosu pomidorowego, kostkę rosołową własnej produkcji (warzywną, oczywiście), odrobinę wody i gotowałam kilka minut. Po dokładnym zmiksowaniu po papryce nie było śladu :-) Do tego łyżka gęstej śmietany i smak doskonały!

Polecam kremy nie tylko zimową porą. To pełen posiłek, rewelacyjny na kolację.

piątek, 26 lipca 2013

Kasza jaglana na śniadanie.

Kasza jaglana jest tym wyjątkiem, dla którego sięgamy po zboża. No, może jeszcze płatki owsiane i chleb żytni na zakwasie :-) Dążymy bowiem do realizacji zielonej recepty na zdrowie i harmonijne życie.

Kaszę jaglaną najchętniej zjadam z owocami - smażone jabłka, rodzynki, cynamon... Odkąd jednak jabłka znalazły się na mojej zakazanej liście (nietolerancja...), wybieram inne owoce. Doszła do tego nietolerancja fruktozy, co skłania do uważniejszego wyboru owoców. Dlatego też tym razem kasza jaglana z awokado i orzechami laskowymi.

Awokado należy do bezpiecznych owoców - nie podnosi poziomu cukru, ma tym samym stosunkowo niski indeks glikemiczny, posiada w swoim składzie idealnie zrównoważone wartości glukozy i fruktozy, a przede wszystkim jest doskonałym źródłem witamin, mikroelementów i zdrowych tłuszczów.

Uważny obserwator zwróci uwagę na rodzynki, ale z racji zakazu (suszone owoce mają zbyt dużo fruktozy), udaję, że ich nie było :-) Słodkie, soczyste, pełne aromatu...

Mąż otrzymał kaszę z porcją usmażonych jabłek z cynamonem. Zapach, jaki roznosił się o poranku w całym naszym mieszkaniu zniewalał słodyczą i aromatem cynamonu. Choćby dla takich zapachów warto było przygotować takie śniadanie :-)

czwartek, 25 lipca 2013

Makaron, a jednak danie bez mleka, glutenu i jajek.

W trakcie diety wykluczającej mleko, gluten i jaja posiłkowałam się produktami sojowymi. Z testu na nietolerancję pokarmową wynika, że sojowych produktów powinnam unikać, zatem radzenie sobie bez popularnych alergenów i sojowych zamienników także, okazało się więcej niż trudne. Instynktownie bałam się, że nie dostarczę wystarczającej ilości składników odżywczych organizmowi, że zabraknie enzymów, białek, czy aminokwasów. A marzy mi się długie, harmonijne i zdrowe życie :-)

Jak się okazało, moje obawy związane z niedożywieniem miały swój sens. Otóż mój organizm słabo trawi i przyswaja pokarm. Dlatego też występuje niedożywienie charakteryzujące się gromadzeniem przez organizm wszystkiego, co dostanie i przechowuje to w postaci złogów tłuszczowych i wody. Nadwaga i niedożywienie? Czy to możliwe? Ba, nawet dość częste.

Dostarczenie organizmowi takiego rodzaju żywności, która ma szansę zostać strawiona i spożytkowana na cele energetyczne i odżywcze, to najlepsze, co można zrobić. Dla zdrowia, wyglądu, samopoczucia i... wagi :-)

A gdyby połączyć te dwa elementy? Skomponować posiłek bez mleka, glutenu i jajek, a jednocześnie zadbać o dobre tłuszcze, proteiny i węglowodany?

Warto poszukać w sklepie makaronu, który nazywany jest "sojowym", ale tak naprawdę jest produkowany z fasoli mung. Makaron ten przygotowuje się nie tyle poprzez gotowanie, co zamoczenie go na 3 minuty w gorącej wodzie lub sosie. Po tym czasie jest gotowy do jedzenia. Alternatywnym rodzajem jest makaron ryżowy.

Danie z makaronu z fasoli mung, to jedno z naszych ulubionych i najszybszych :-) Do przygotowania używam mrożonych warzyw modyfikując przyprawami smak sosu, dodając więcej cebuli, czy sos pomidorowy. Ale czasem, jak w tym przypadku, mam ochotę na czysty smak makaronu. Poczuć jego fakturę, delikatność i konsystencję.
Naprawdę pyszne.

A oto jak przygotowuję potrawę:
Na patelni z dodatkiem oliwy, należy zeszklić posiekaną cebulkę i dodać mrożone warzywa mieszanki chińskiej. Ważne, aby warzywa nie zawierały dodatków w postaci sosów, czy innych zagęstników - w składzie mieszanki wszystkie pozycje powinny być warzywami lub grzybami :-)
Po uduszeniu warzyw do miękkości, solimy je, dodajemy ulubione przyprawy i wlewamy wodę. Mieszanka musi być bardzo aromatyczna, aby makaron przejął ten smak. Na patelnię wkładamy makaron z fasoli mung starannie zanurzając go w sosie. Po trzech minutach potrawę można podawać na stół.

Plusem potrawy jednogarnkowej jest to, iż mamy mniej do zmywania :-) A smaki są harmonijne i przenikają się. Białko z fasoli mung jest bardzo sycące, kolorowe warzywa odżywcze, a wszystko po prostu smaczne :-)

środa, 24 lipca 2013

Chwile słabości - słodkości.

Dopadł nas słodki kryzys. Zaczęło się banalnie, od lodów "z maszyny", a skończyło na ciągu w postaci lodów i słodyczy... Niczym alkoholik, przez kolejny tydzień wrzucaliśmy w siebie straszne ilości cukru. W lodach właśnie, kawie mrożonej, a nawet ptasim mleczku!

Dlaczego to się stało? Oczywiście słabość. Niby wiemy, że to głupie, że robimy sobie krzywdę, że to pozbawione sensu jest... A jednak.

Z łatwością piszę o tym teraz, gdy wyrywamy się ze szponów pustych węglowodanów. Przecież potrafimy zdrowo się odżywiać! Potrafimy unikać śmieciowego jedzenia, cukru, alergenów. I samopoczucie jest lepsze, i sen spokojniejszy. Plusów właściwej diety jest tak wiele, że wybór powinien być tylko jeden. A jednak człowiek wrzuca w siebie te wszystkie śmieci, zatoksycznia organizm i na fali gorszego samopoczucia nakręca się kopem, jaki daje glukoza w "czystej" postaci...

Ostatnio czytałam artykuł na temat tego, jak bardzo węglowodany, szczególnie te o wysokim indeksie glikemicznym, negatywnie wpływają na funkcjonowanie organizmu. Wiem to od wielu lat, odkąd usłyszałam o metodzie odżywiania Pana Montgnac.

Jako łagodzenie okresu przejściowego do odstawienia słodyczy proponuję słodkie śniadania. Dziś są to płatki ryżowe na mleku z owocami i płatkami migdałów. Ryż został posłodzony ksylitolem, mleko wymieszane pół na pół z wodą. Śniadanie sycące, zaspakajające głód słodyczy i sprawiające wrażenie deseru. Same płatki ryżowe mają wysoki indeks glikemiczny, czyli podnoszą poziom cukru we krwi, ale na szczęście w mniejszym stopniu niż lody z ptasim mleczkiem, czy sam cukier właśnie :-)

poniedziałek, 22 lipca 2013

Pstrąg z patelni

Bardzo lubię ryby. Ich delikatny smak, niezwykłą konsystencję, soczystość. I lubię towarzyszące mi przekonanie, że jedząc ryby robię coś dobrego dla siebie i swojego organizmu.

I co ważne, chińskie przysłowie mówi, iż kto zje rybę, nie będzie głodny :-)

Pstrąga przygotowałam po raz pierwszy. Kupiłam dwie sztuki już wypatroszone i myślałam o nich z dużą nieśmiałością :-) Umyłam, osuszyłam na ręczniku, posoliłam i smażyłam na oleju na patelni.
Nic prostszego być nie może :-)

Smażenie ryby w całości pozwala delektować się delikatnym mięsem pod skórką. Ości wymagają, by jeść uważnie, powoli smakując kęs za kęsem. Wielka przyjemność :-)

Smacznego!



piątek, 19 lipca 2013

Carpaccio z kalarepy

W ramach powrotu na drogę dobrego odżywiania, rzuciłam się w wir sałatek i warzywnych wariacji. Kalarepa, natomiast, jest jednym z moich ulubionych warzyw i z wielką przyjemnością sięgam po nią właśnie latem. Delikatna, soczysta i słodka. Doskonała na surowo, po ugotowaniu także smaczna.

Carpaccio z kalarepy, to doskonała przekąska, dodatek do dań lub forma deseru :-)

Cienko pokrojona kalarepa w smaku wydaje się być słodsza. Ułożona i podana z ulubionym dipem sprawia, że to zwykłe warzywo smakuje dystyngowanie :-) Hmmm... Czy dystyngowany może być smak? Dla mnie tak!

Kalarepa, to nie tylko słodycz i soczystość, ale także wartości odżywcze. Jak się okazuje, najwięcej składników odżywczych mają ... liście! Bulwa, którą najchętniej zjadamy, zawiera: sód, magnez, potas, żelazo, miedź, mangan, jod, chlor, fosfor, a także karoteny, witaminy z grupy B, witaminę C i gamę kwasów: nikotynowy, pantotenowy, foliowy i szczawiowy. 

Polecam na upalne dni :-)

piątek, 12 lipca 2013

MUSAKA - wakacyjne, greckie danie :-)

Wreszcie się z nią mierzę - przygotowuję musakę i... da się ją zjeść :-) Smakuje Kretą, wakacjami, smakuje przyjemnością i oliwą prosto z własnego gaju oliwnego naszego gospodarza...

A oto przepis, który powstał w wyniku obserwacji, zapamiętanych smaków i inspiracji znalezionych w internecie :-)

Na wstępie zadałam Mężowi pytanie, z jakiego mięsa powinna być musaka, która mu zasmakuje :-) Rozmarzyłam się o jagnięcinie, a tu odpowiedź prosta i składna: indyk. Zatem musaka z indykiem i bakłażanami :-) Nie da się jej popsuć :-)

Składniki:
  • 550 g mięsa mielonego z indyka
  • 2 czerwone cebule
  • 300 ml sosu pomidorowego z kartonika
  • 1 bakłażan
  • 400 ml mleka
  • 55 g mąki pełnoziarnistej
  • 65 g masła klarowanego
  • oliwa z oliwek
  • 150 ml czerwonego wytrawnego wina
  • 250 g sera typu feta
  • 2 żółtka
  • sól
  • ostra papryka
  • cynamon
  • gałka muszkatołowa
Bakłażan kroimy w plastry i następnie ćwiartki, solimy i smażymy na dużej ilości oliwy i układamy na dnie przygotowanych naczyń żaroodpornych.
Pokrojoną drobno cebulę wrzucamy do nagrzanego rondla/garnka i szklimy na oliwie z oliwek. Następnie dodajemy mięso, mieszamy, aby się usmażyło i rozpadło na drobne elementy. Dodajemy wino, sos pomidorowy i zostawiamy do odparowania na ok 25 minut. Co jakiś czas mieszamy, aby nie przywarło.
Gdy sos się zredukuje, dodajemy sól, ostrą paprykę, cynamon. Sos nakładamy na bakłażany.
W drugim garnku przygotowujemy sos beszamelowy - rozpuszczamy masło, wsypujemy mąkę, szybko mieszamy aż do uzyskania gładkiej masy. Następnie stopniowo dodajemy mleko ciągle mieszając i od razu dwa żółtka - chłodne mleko i szybkie mieszanie wybawi nas od zrobienia jajecznicy :-) Dodajemy szczyptę soli, płaską łyżeczkę startej gałki muszkatołowej i szczyptę soli. Sosem beszamelowym uzupełniamy naczynia żaroodporne.
Ser typu feta kroimy i układamy na wierzchu.
Musakę pieczemy w 180 stopniach przez 50 minut i podajemy gorącą :-)
Powyższy przepis odnosi się do czterech porcji jak ta na zdjęciu :-)

Smacznego :-)

czwartek, 4 lipca 2013

Soczewica zielona z suszonymi pomidorami.

Soczewicę powinno się moczyć conajmniej kilka godzin. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego? Po co moczyć strączki? Aby szybciej się ugotowały? hmmm... Czy to wszystko?

I oto przeczytałam, skąd pomysł na moczenie strączków. Otóż nasiona pod wpływem wody zaczynają kiełkować. Budzi się w nich to, co najlepsze i właśnie to najlepsze zjadamy :-) Moczyć powinno się także orzechy i inne nasiona, np. słonecznika. Po wysuszeniu orzechy, czy słonecznik właśnie prażymy i w ten sposób uzyskujemy bardzo wartościowy i bezpieczny produkt. Prażenie jest ważne szczególnie w przypadku orzechów włoskich, gdyż te często zawierają pasożyty. Tego też nie wiedziałam.

Zieloną soczewicę z suszonymi pomidorami jedliśmy niedawno u naszych znajomych. Generalnie uwielbiamy rośliny strączkowe, soczewicę nawet bardzo, zatem musiało nam także to danie smakować :-)

A oto przepis i składniki:
  • 400 g zielonej soczewicy
  • 100 g suszonych pomidorów
  • olej/oliwa do moczenia pomidorów
  • duża cebula 
  • sól
  • tymianek
Soczewicę moczymy conajmniej 4 godziny, po czym gotujemy z dodatkiem soli himalajskiej przez 30 minut. Pomidory kroimy na paseczki, zalewamy olejem/oliwą na conajmniej godzinę.
Na patelnię wlewamy olej/oliwę użyte do rozmiękczenia pomidorów, dodajemy pokrojoną cebulę i  smażymy 3-5 minut. Następnie dodajemy pokrojone suszone pomidory i mieszając smażymy kilka minut, po czym dolewamy odrobinę wody i ciągle mieszając, dusimy. Gdy cebula i pomidory mają odpowiadającą nam miękkość, dorzucamy łyżeczkę tymianku, pół łyżeczki różowej soli himalajskiej, mieszamy i dodajemy poprzednio ugotowaną i odcedzoną soczewicę. Wszystko mieszamy, aby potrawa uzyskała równomierną temperaturę, po czym podajemy świeżą na stół :-)
Można też dodać czosnek - na etapie końcowym smażenia pomidorów i cebuli.

Smacznego :-)

środa, 3 lipca 2013

Plakias - historia pewnej tawerny....

Bardzo trudno jest oderwać się od wspomnień i ot, tak, zwyczajnie żyć teraźniejszością.
Zatem o wakacjach słów kilka jeszcze :-)
Tawerna w Plakias

Jadąc na Kretę kupiłam przewodnik po tej pięknej wyspie - taki dla szukających miejsc ustronnych, urokliwych, niekoniecznie typowo turystycznych. Zachwyciło mnie zdjęcie na okładce owego przewodnika - a właściwie klimat tego zdjęcia :-) Tawerna w Plakias - przeczytałam i każdego dnia patrzyłam na piękne drzewa, stoliki przykryte pomarańczową ceratą i wspaniałe morze w tle.

Nic dziwnego, zatem, że gdy przy okazji odwiedzania kolejnej z najpiękniejszych plaż Krety (tym razem tę z gajem palmowym, Preveli) zobaczyłam drogowskaz na Plakias, podążyliśmy w wyznaczonym kierunku.
Plakias, to małe miasteczko na południu Krety. Taweny ciągną się przy plaży z uroczym widokiem na morze Libijskie. Na samym końcu bulwaru zobaczyliśmy tawernę z okładki przewodnika. Pomarańczowa cerata na stolikach, rozłożyste drzewa i magnetyzujący widok na morze. To jest to! Cieszyłam się jak dziecko :-)
Ostatecznie usiedliśmy w innej tawernie - tamta, odnaleziona, była zupełnie pusta :-( A szczególnie na wakacjach warto jeść tam, gdzie siedzą inni ludzie - siedzą i nie uciekają zanim dostaną rachunek :-) Zjedliśmy wtedy bardzo dobry posiłek - ja oczywiście sałatkę grecką i kawałek kurczaka od Męża :-)

A dziś, w ramach powrotu do codzienności, zwykłe śniadanie: sałata lodowa, jajko na twardo, ogórek zielony i oliwa. Smaczne, treściwe  i nie pozostawiające złudzeń :-) Wracam do diety zgodnej z wynikami mojego testu MRT.
Marzę, aby dobrze się poczuć, aby zniknęły krostki na twarzy i wyparowały trzy kilogramy, które przywiozłam po wakacjach :-( Moja waga zaczęła wskazywać, że tłuszczu jest mniej, właściwie już procentowo w normie, ale te kilogramy są kompletnie zbędne :-)
Zastanawiam się, co mogło wpłynąć na to, że aż tak dużo mnie przybyło. I chyba wiem... Owoce i alkohol. I ciasteczka :-)

Na obiadokolację sałatka z łososiem. Sałata, awokado, oliwki suszone, kiełki lucerny, łosoś wędzony i oliwa :-)
I tutaj mały komentarz w kwestii kiełków. Uwielbiam kiełki, pewnie jak wszyscy :-) Ale wyeliminowałam je z diety, gdy przeczytałam, iż nie powinno się ich spożywać w czasie walki z candidą. I tak już zostało. Ale jednak zdecydowałam się na jedzenie kiełków latem, gdy prawdopodobieństwo pleśni jest mniejsze :-) Kiełki są skarbnicą witamin, mikroelementów i innych składników wspomagających funkcjonowanie organizmu. Zatem: niech żyją kiełki :-)


wtorek, 2 lipca 2013

Grecka OLIWA prosto z pitosów

Wspominałam już zapewne, że zakochałam się w greckiej, a właściwie kreteńskiej oliwie. Dotąd oliwa nie robiła na mnie wrażenia, niechętnie używałam więcej niż to konieczne aż do czasu, gdy spróbowałam oliwy na Krecie.
Smak, konsystencja, zapach, aromaty - wszystko inne, cudowne, niezwykłe. Zaczęłam używać oliwy w ilościach zaskakujących mnie i współbiesiadników :-) Do tego oliwki suszone, z pestkami i świat nabrał oliwkowych kolorów :-)

Oliwę kupiliśmy u naszego gospodarza i przywieźliśmy z Krety w butelkach po napojach :-) Zapakowana w tekturowe kartony, dokładnie owinięta wszystkim, co było w walizce, przetrwała w doskonałym stanie.

I oto właśnie używam naszej wspaniałej i nieporównywalnej do niczego oliwy. I czuję smaki Krety.
Dziś na śniadanie sałatka z pomidorem, ogórkiem zielonym, papryką czerwoną, awokado, suszonymi oliwkami i dużą ilością oliwy :-) Przyznam, że obawiałam się tych smaków, ostatnio bowiem pozwoliłam sobie na rozpustne sięganie po słodycze i moje kubki smakowe nieco się stępiły, ale takiej przyjemności jak przy jedzeniu tej sałatki, dawno nie doświadczyłam :-) I mam na myśli przyjemność o charakterze kulinarnym, oczywiście :-) Sądzę, że oliwa z każdej potrawy wyciągnie to, co najlepsze, najbardziej wartościowe i cenne :-)
Dodatkowo obecność tłuszczu, szczególnie tak korzystnego dla naszego zdrowia, wspomaga przyswajanie witamin i poprawia funkcjonowanie układu trawiennego. Mimo, iż oliwa jest produktem wysokoenergetycznym, jej właściwości niwelują wszelkie mniej korzystne wpływy nadmiaru kalorii.

Przekąska, to kawa mrożona przygotowana z kostek zamrożonego mleka, lodu (wody), zamrożonej kawy gotowanej według kreteńskiego przepisu i ksylitolu. Wystarczy składniki zmiksować i kawa gotowa :-) Smakuje ta kawa Kretą, choć tam nie dodają do frape mleka :-)
Słodycz uzyskana poprzez dodanie ksylitolu czyni ową kawę prawdziwym deserem. Aż trudno uwierzyć, iż można ją pić niemal "bezkarnie" :-)

Na obiad dziś racuszki z rodzynkami i awokado. Potrzeba słodkiego dopadła mnie znienacka :-) A oto przepis na racuszki:
  • mały jogurt naturalny
  • całe jajko
  • mąka z pełnego przemiału
  • łyżka ksylitolu
  • 1/2 łyżeczki sody
  • szczypta soli 
  • 15 rodzynek
  • 1/4 awokado
  • masło klarowane
Jogurt, jajko, ksylitol, sodę i sól mieszamy, dodajemy rodzynki i pokrojone w małe plasterki awokado, wsypujemy mąkę (według uznania, aby uzyskać pożądaną, dość gęstą konsystencję) i dokładnie wszystkie składniki łączymy.  Smażymy racuszki na maśle klarowanym po 2 minuty z każdej ze stron i następnie odpiekamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez 10 minut.

Na kolację przygotowałam pierożki ryżowe z krewetkami na parze.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Poczuj MIĘTĘ! - ananasową, czekoladową i bananową :-)

Dostałam piękny koszyk z miętą. Trzy rodzaje, trzy różne smaki, trzy odcienie zieleni. Zachwycam się nimi i obmyślam potrawy, do których użyję tych soczystych listków. Na Krecie jadłam faszerowane ryżem papryki, pomidory i do farszu właśnie użyta została mięta. Może to jest kierunek?

Lubię też parzyć świeże listki mięty i delektować się łagodnym naparem. Doskonale mięta smakuje w domowej "lemoniadzie" - zmiksowane kostki lodu, sok z limonki, rozpuszczony ksylitol i listki mięty. Orzeźwia i smakuje świetnie, ale raczej latem, raczej gdy świeci słońce. Czy dziś jest taki dzień? Może gdzieś na świecie...?
Dziś jest pierwszy dzień lipca i wielki mój powrót do domowego, zdrowego jedzenia. Jeszcze przez kilka dni będę odczuwała efekt bólu głowy po wakacyjnym obżarstwie, a tymczasem śniadanie, to ryż na mleku. Ugotowałam aromatyczny ryż basmati, lekko posoliłam, dodałam łyżeczkę ksylitolu i listek mięty :-) Wiem, że mleko, to nie najlepszy początek na początek :-))) Ale tak jest dobrze, trzeba płynnie przejść do jedzenia wyłącznie "zielonych", czyli zdrowych produktów. Teoretycznie mogę jeść mleko, ryż, ale rezygnacja z nabiału jest moim własnym wyborem. Sięgam jeszcze po jogurt naturalny, doskonała fetę, ale stopniowo ograniczam także te produkty.  Pamięć wspaniałego samopoczucia, jakie miałam w trakcie mojej diety programu LEAP daje nadzieję na jasną przyszłość i motywację do pozostania w programie :-)

Na obiadokolację przygotowałam sałatkę z pomidorem i cebulą. Smacznie, zdrowo i z dużą ilością oliwy. Do tego kromka żytniego pieczywa z masłem :-) Miałam nadzieję, że oliwa wystarczy, ale brakowało mi dobrego masła w czasie wakacji i właśnie odrabiam zaległości w palecie smaków :-)