środa, 4 września 2013

Gołąbki Mojej Mamy

Uwielbiam gołąbki mojej Mamy. Czekam na koniec lata, aby kapusta nadawała się do tej charakterystycznej potrawy i gotujemy :-) A raczej gotuje moja Mama :-) Bo choć sama zrobiłam gołąbki kilkakrotnie, nie były tak dobre :-)

Co charakteryzuje gołąbki Mojej Mamy?
Do farszu dodawane są duże ilości warzyw. Gdy jeszcze eksperymentowałam z wegetarianizmem, wspólnie wymyśliłyśmy bezmięsne gołąbki i tak już zostało. I mimo, iż teraz odrobina białka zwierzęcego trafia do gołąbków, farsz jest w dużym stopniu warzywny. Bogate aromaty ziół, przypraw, słodycz marchewki, czy aksamit prażonej cebulki sprawiają, że gołąbki są wyjątkowo smaczne.
Zachęcam do używania do farszów większej ilości warzyw :-)

I jeszcze słów kilka o mojej diecie dzień po dniu.
Skończył się czas wakacyjnego szaleństwa. Bardzo żałuję, że miałam tak słabą silną wolę i zjadałam te wszystkie lody, ciasteczka i czekolady. I przybyło mnie sporo.... I pogorszyło się moje samopoczucie. I głowa nie przestaje mnie boleć od tygodni...

Zatem wracam do wskazówek dietetyka. Trzymajcie kciuki za moją silną wolę :-)

sobota, 3 sierpnia 2013

Sałatka z awokado i kiwi

Łączenie smaków wzbogaca. Dzięki smakom powstają wspomnienia - zarówno te z danej chwili, na przyszłość, jak i te z przeszłości. Smaki, zapachy, aromaty... Wszystko to tworzy świat naszych doznań, oby jak najczęściej pozytywnych :-)

Sałatka zielona, z małym akcentem czerwonym, to ogórek świeży, sałata lodowa, awokado, kiwi, jajko i pomidor z ogródka mojej Mamy :-) Uzupełnieniem smaku jest aromatyczny winegret.

Uwielbiamy takie sałatki - zaskakujące połączenie kiwi z awokado i jajkiem na twardo okazało się strzałem w dziesiątkę. Naprawdę polecam! Dzięki porcji białka w postaci jajka, sałatka stała się pełnowartościowym posiłkiem na lekką kolację. Bo oczywiście dobre tłuszcze w postaci awokado i oliwy w sosie, od razu się zauważa :-)

wtorek, 30 lipca 2013

Owsianka inaczej.

Płatki owsiane goszczą na naszym stole kilka razy w miesiącu. Staram się, aby potrawy różniły się od siebie. Płatki owsiane nie muszą zawsze smakować tak samo, choć to zawsze płatki owsiane :-)

Najbardziej wartościowe są płatki owsiane górskie. Najmniej przetworzone, ale wymagają gotowania przed spożyciem. Wiele osób zalewa płatki owsiane gorącą wodą, ale trzeba lubić tę dość twardą i wyrazistą teksturę :-) Aby zmiękczyć płatki, gotuję je przez kilka minut i czasem miksuję, aby czas gotowania skrócić do minimum.

Płatki owsiane można tez uprażyć i później zaparzyć na kilka minut. Uzyskujemy tym samym inny niż zazwyczaj smak płatków, stają się bardziej chrupiące i wyraziste.

Owies jako taki jest zbożem, które zawiera gluten w postaci lepiej przyswajalnej niż np. pszenica. Dlatego też wybierając płatki owsiane, warto zachować jak najwięcej ich wartości odżywczych zmniejszając czas gotowania. Każda minuta gotowania, to wyższy indeks glikemiczny, czyli poziom cukru po posiłku bardziej wzrośnie i narazimy trzustkę na gwałtowną produkcję insuliny. A jak wiadomo, umiar w użytkowaniu sprawia, że dany organ będzie nam służył dłużej i lepiej.

Uwielbiam płatki owsiane na słodko, z owocami. Pozwalam sobie na to szaleństwo zmniejszając zjadaną porcję, aby mój organizm sobie poradził z tym ładunkiem energetycznym.
Tym razem płatki krótko gotowane, zmiksowane, z dodatkiem jagód goji, wkrojonych kawałków gruszki i z winogronem. Ilość owoców dziennie w mojej diecie nie może przekraczać pół szklanki i sądzę, iż tym razem się to udało :-) Zmniejszyłam też ilość wody użytej do gotowania, co sprawiło, że popularna owsianka zamieniła się w gęstą pulpę zbożowo-owocową :-) Zmiana konsystencji, to także sposób, aby urozmaicić sobie śniadanie :-)

Płatki owsiane sycą, podane na słodko mają charakter deseru (oczywiście wykluczamy cukier, słodzimy natomiast ksylitolem lub stewią). Zawierają też witaminy, mikroelementy i drogocenny błonnik.


sobota, 27 lipca 2013

Kremowo mi!

Zupa krem - do zrobienia niemal zawsze i ze wszystkiego :-) Schować w niej można warzywa, za którymi nie przepadamy, przyprawy, które nas uwierają w podniebienie i inne zdrowe dodatki.

Tym razem zupa krem pomidorowy. Zdecydowałam się na mały wybieg ze względu na męża, który ostatnio omija szerokim łukiem paprykę.

Poddusiłam cebulkę w dużej ilości, dodałam pokrojoną w kostkę czerwoną paprykę, dużo świeżej bazylii i wszystko dokładnie zmiksowałam. Następnie dodałam kartonik sosu pomidorowego, kostkę rosołową własnej produkcji (warzywną, oczywiście), odrobinę wody i gotowałam kilka minut. Po dokładnym zmiksowaniu po papryce nie było śladu :-) Do tego łyżka gęstej śmietany i smak doskonały!

Polecam kremy nie tylko zimową porą. To pełen posiłek, rewelacyjny na kolację.

piątek, 26 lipca 2013

Kasza jaglana na śniadanie.

Kasza jaglana jest tym wyjątkiem, dla którego sięgamy po zboża. No, może jeszcze płatki owsiane i chleb żytni na zakwasie :-) Dążymy bowiem do realizacji zielonej recepty na zdrowie i harmonijne życie.

Kaszę jaglaną najchętniej zjadam z owocami - smażone jabłka, rodzynki, cynamon... Odkąd jednak jabłka znalazły się na mojej zakazanej liście (nietolerancja...), wybieram inne owoce. Doszła do tego nietolerancja fruktozy, co skłania do uważniejszego wyboru owoców. Dlatego też tym razem kasza jaglana z awokado i orzechami laskowymi.

Awokado należy do bezpiecznych owoców - nie podnosi poziomu cukru, ma tym samym stosunkowo niski indeks glikemiczny, posiada w swoim składzie idealnie zrównoważone wartości glukozy i fruktozy, a przede wszystkim jest doskonałym źródłem witamin, mikroelementów i zdrowych tłuszczów.

Uważny obserwator zwróci uwagę na rodzynki, ale z racji zakazu (suszone owoce mają zbyt dużo fruktozy), udaję, że ich nie było :-) Słodkie, soczyste, pełne aromatu...

Mąż otrzymał kaszę z porcją usmażonych jabłek z cynamonem. Zapach, jaki roznosił się o poranku w całym naszym mieszkaniu zniewalał słodyczą i aromatem cynamonu. Choćby dla takich zapachów warto było przygotować takie śniadanie :-)

czwartek, 25 lipca 2013

Makaron, a jednak danie bez mleka, glutenu i jajek.

W trakcie diety wykluczającej mleko, gluten i jaja posiłkowałam się produktami sojowymi. Z testu na nietolerancję pokarmową wynika, że sojowych produktów powinnam unikać, zatem radzenie sobie bez popularnych alergenów i sojowych zamienników także, okazało się więcej niż trudne. Instynktownie bałam się, że nie dostarczę wystarczającej ilości składników odżywczych organizmowi, że zabraknie enzymów, białek, czy aminokwasów. A marzy mi się długie, harmonijne i zdrowe życie :-)

Jak się okazało, moje obawy związane z niedożywieniem miały swój sens. Otóż mój organizm słabo trawi i przyswaja pokarm. Dlatego też występuje niedożywienie charakteryzujące się gromadzeniem przez organizm wszystkiego, co dostanie i przechowuje to w postaci złogów tłuszczowych i wody. Nadwaga i niedożywienie? Czy to możliwe? Ba, nawet dość częste.

Dostarczenie organizmowi takiego rodzaju żywności, która ma szansę zostać strawiona i spożytkowana na cele energetyczne i odżywcze, to najlepsze, co można zrobić. Dla zdrowia, wyglądu, samopoczucia i... wagi :-)

A gdyby połączyć te dwa elementy? Skomponować posiłek bez mleka, glutenu i jajek, a jednocześnie zadbać o dobre tłuszcze, proteiny i węglowodany?

Warto poszukać w sklepie makaronu, który nazywany jest "sojowym", ale tak naprawdę jest produkowany z fasoli mung. Makaron ten przygotowuje się nie tyle poprzez gotowanie, co zamoczenie go na 3 minuty w gorącej wodzie lub sosie. Po tym czasie jest gotowy do jedzenia. Alternatywnym rodzajem jest makaron ryżowy.

Danie z makaronu z fasoli mung, to jedno z naszych ulubionych i najszybszych :-) Do przygotowania używam mrożonych warzyw modyfikując przyprawami smak sosu, dodając więcej cebuli, czy sos pomidorowy. Ale czasem, jak w tym przypadku, mam ochotę na czysty smak makaronu. Poczuć jego fakturę, delikatność i konsystencję.
Naprawdę pyszne.

A oto jak przygotowuję potrawę:
Na patelni z dodatkiem oliwy, należy zeszklić posiekaną cebulkę i dodać mrożone warzywa mieszanki chińskiej. Ważne, aby warzywa nie zawierały dodatków w postaci sosów, czy innych zagęstników - w składzie mieszanki wszystkie pozycje powinny być warzywami lub grzybami :-)
Po uduszeniu warzyw do miękkości, solimy je, dodajemy ulubione przyprawy i wlewamy wodę. Mieszanka musi być bardzo aromatyczna, aby makaron przejął ten smak. Na patelnię wkładamy makaron z fasoli mung starannie zanurzając go w sosie. Po trzech minutach potrawę można podawać na stół.

Plusem potrawy jednogarnkowej jest to, iż mamy mniej do zmywania :-) A smaki są harmonijne i przenikają się. Białko z fasoli mung jest bardzo sycące, kolorowe warzywa odżywcze, a wszystko po prostu smaczne :-)

środa, 24 lipca 2013

Chwile słabości - słodkości.

Dopadł nas słodki kryzys. Zaczęło się banalnie, od lodów "z maszyny", a skończyło na ciągu w postaci lodów i słodyczy... Niczym alkoholik, przez kolejny tydzień wrzucaliśmy w siebie straszne ilości cukru. W lodach właśnie, kawie mrożonej, a nawet ptasim mleczku!

Dlaczego to się stało? Oczywiście słabość. Niby wiemy, że to głupie, że robimy sobie krzywdę, że to pozbawione sensu jest... A jednak.

Z łatwością piszę o tym teraz, gdy wyrywamy się ze szponów pustych węglowodanów. Przecież potrafimy zdrowo się odżywiać! Potrafimy unikać śmieciowego jedzenia, cukru, alergenów. I samopoczucie jest lepsze, i sen spokojniejszy. Plusów właściwej diety jest tak wiele, że wybór powinien być tylko jeden. A jednak człowiek wrzuca w siebie te wszystkie śmieci, zatoksycznia organizm i na fali gorszego samopoczucia nakręca się kopem, jaki daje glukoza w "czystej" postaci...

Ostatnio czytałam artykuł na temat tego, jak bardzo węglowodany, szczególnie te o wysokim indeksie glikemicznym, negatywnie wpływają na funkcjonowanie organizmu. Wiem to od wielu lat, odkąd usłyszałam o metodzie odżywiania Pana Montgnac.

Jako łagodzenie okresu przejściowego do odstawienia słodyczy proponuję słodkie śniadania. Dziś są to płatki ryżowe na mleku z owocami i płatkami migdałów. Ryż został posłodzony ksylitolem, mleko wymieszane pół na pół z wodą. Śniadanie sycące, zaspakajające głód słodyczy i sprawiające wrażenie deseru. Same płatki ryżowe mają wysoki indeks glikemiczny, czyli podnoszą poziom cukru we krwi, ale na szczęście w mniejszym stopniu niż lody z ptasim mleczkiem, czy sam cukier właśnie :-)

poniedziałek, 22 lipca 2013

Pstrąg z patelni

Bardzo lubię ryby. Ich delikatny smak, niezwykłą konsystencję, soczystość. I lubię towarzyszące mi przekonanie, że jedząc ryby robię coś dobrego dla siebie i swojego organizmu.

I co ważne, chińskie przysłowie mówi, iż kto zje rybę, nie będzie głodny :-)

Pstrąga przygotowałam po raz pierwszy. Kupiłam dwie sztuki już wypatroszone i myślałam o nich z dużą nieśmiałością :-) Umyłam, osuszyłam na ręczniku, posoliłam i smażyłam na oleju na patelni.
Nic prostszego być nie może :-)

Smażenie ryby w całości pozwala delektować się delikatnym mięsem pod skórką. Ości wymagają, by jeść uważnie, powoli smakując kęs za kęsem. Wielka przyjemność :-)

Smacznego!



piątek, 19 lipca 2013

Carpaccio z kalarepy

W ramach powrotu na drogę dobrego odżywiania, rzuciłam się w wir sałatek i warzywnych wariacji. Kalarepa, natomiast, jest jednym z moich ulubionych warzyw i z wielką przyjemnością sięgam po nią właśnie latem. Delikatna, soczysta i słodka. Doskonała na surowo, po ugotowaniu także smaczna.

Carpaccio z kalarepy, to doskonała przekąska, dodatek do dań lub forma deseru :-)

Cienko pokrojona kalarepa w smaku wydaje się być słodsza. Ułożona i podana z ulubionym dipem sprawia, że to zwykłe warzywo smakuje dystyngowanie :-) Hmmm... Czy dystyngowany może być smak? Dla mnie tak!

Kalarepa, to nie tylko słodycz i soczystość, ale także wartości odżywcze. Jak się okazuje, najwięcej składników odżywczych mają ... liście! Bulwa, którą najchętniej zjadamy, zawiera: sód, magnez, potas, żelazo, miedź, mangan, jod, chlor, fosfor, a także karoteny, witaminy z grupy B, witaminę C i gamę kwasów: nikotynowy, pantotenowy, foliowy i szczawiowy. 

Polecam na upalne dni :-)

piątek, 12 lipca 2013

MUSAKA - wakacyjne, greckie danie :-)

Wreszcie się z nią mierzę - przygotowuję musakę i... da się ją zjeść :-) Smakuje Kretą, wakacjami, smakuje przyjemnością i oliwą prosto z własnego gaju oliwnego naszego gospodarza...

A oto przepis, który powstał w wyniku obserwacji, zapamiętanych smaków i inspiracji znalezionych w internecie :-)

Na wstępie zadałam Mężowi pytanie, z jakiego mięsa powinna być musaka, która mu zasmakuje :-) Rozmarzyłam się o jagnięcinie, a tu odpowiedź prosta i składna: indyk. Zatem musaka z indykiem i bakłażanami :-) Nie da się jej popsuć :-)

Składniki:
  • 550 g mięsa mielonego z indyka
  • 2 czerwone cebule
  • 300 ml sosu pomidorowego z kartonika
  • 1 bakłażan
  • 400 ml mleka
  • 55 g mąki pełnoziarnistej
  • 65 g masła klarowanego
  • oliwa z oliwek
  • 150 ml czerwonego wytrawnego wina
  • 250 g sera typu feta
  • 2 żółtka
  • sól
  • ostra papryka
  • cynamon
  • gałka muszkatołowa
Bakłażan kroimy w plastry i następnie ćwiartki, solimy i smażymy na dużej ilości oliwy i układamy na dnie przygotowanych naczyń żaroodpornych.
Pokrojoną drobno cebulę wrzucamy do nagrzanego rondla/garnka i szklimy na oliwie z oliwek. Następnie dodajemy mięso, mieszamy, aby się usmażyło i rozpadło na drobne elementy. Dodajemy wino, sos pomidorowy i zostawiamy do odparowania na ok 25 minut. Co jakiś czas mieszamy, aby nie przywarło.
Gdy sos się zredukuje, dodajemy sól, ostrą paprykę, cynamon. Sos nakładamy na bakłażany.
W drugim garnku przygotowujemy sos beszamelowy - rozpuszczamy masło, wsypujemy mąkę, szybko mieszamy aż do uzyskania gładkiej masy. Następnie stopniowo dodajemy mleko ciągle mieszając i od razu dwa żółtka - chłodne mleko i szybkie mieszanie wybawi nas od zrobienia jajecznicy :-) Dodajemy szczyptę soli, płaską łyżeczkę startej gałki muszkatołowej i szczyptę soli. Sosem beszamelowym uzupełniamy naczynia żaroodporne.
Ser typu feta kroimy i układamy na wierzchu.
Musakę pieczemy w 180 stopniach przez 50 minut i podajemy gorącą :-)
Powyższy przepis odnosi się do czterech porcji jak ta na zdjęciu :-)

Smacznego :-)

czwartek, 4 lipca 2013

Soczewica zielona z suszonymi pomidorami.

Soczewicę powinno się moczyć conajmniej kilka godzin. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego? Po co moczyć strączki? Aby szybciej się ugotowały? hmmm... Czy to wszystko?

I oto przeczytałam, skąd pomysł na moczenie strączków. Otóż nasiona pod wpływem wody zaczynają kiełkować. Budzi się w nich to, co najlepsze i właśnie to najlepsze zjadamy :-) Moczyć powinno się także orzechy i inne nasiona, np. słonecznika. Po wysuszeniu orzechy, czy słonecznik właśnie prażymy i w ten sposób uzyskujemy bardzo wartościowy i bezpieczny produkt. Prażenie jest ważne szczególnie w przypadku orzechów włoskich, gdyż te często zawierają pasożyty. Tego też nie wiedziałam.

Zieloną soczewicę z suszonymi pomidorami jedliśmy niedawno u naszych znajomych. Generalnie uwielbiamy rośliny strączkowe, soczewicę nawet bardzo, zatem musiało nam także to danie smakować :-)

A oto przepis i składniki:
  • 400 g zielonej soczewicy
  • 100 g suszonych pomidorów
  • olej/oliwa do moczenia pomidorów
  • duża cebula 
  • sól
  • tymianek
Soczewicę moczymy conajmniej 4 godziny, po czym gotujemy z dodatkiem soli himalajskiej przez 30 minut. Pomidory kroimy na paseczki, zalewamy olejem/oliwą na conajmniej godzinę.
Na patelnię wlewamy olej/oliwę użyte do rozmiękczenia pomidorów, dodajemy pokrojoną cebulę i  smażymy 3-5 minut. Następnie dodajemy pokrojone suszone pomidory i mieszając smażymy kilka minut, po czym dolewamy odrobinę wody i ciągle mieszając, dusimy. Gdy cebula i pomidory mają odpowiadającą nam miękkość, dorzucamy łyżeczkę tymianku, pół łyżeczki różowej soli himalajskiej, mieszamy i dodajemy poprzednio ugotowaną i odcedzoną soczewicę. Wszystko mieszamy, aby potrawa uzyskała równomierną temperaturę, po czym podajemy świeżą na stół :-)
Można też dodać czosnek - na etapie końcowym smażenia pomidorów i cebuli.

Smacznego :-)

środa, 3 lipca 2013

Plakias - historia pewnej tawerny....

Bardzo trudno jest oderwać się od wspomnień i ot, tak, zwyczajnie żyć teraźniejszością.
Zatem o wakacjach słów kilka jeszcze :-)
Tawerna w Plakias

Jadąc na Kretę kupiłam przewodnik po tej pięknej wyspie - taki dla szukających miejsc ustronnych, urokliwych, niekoniecznie typowo turystycznych. Zachwyciło mnie zdjęcie na okładce owego przewodnika - a właściwie klimat tego zdjęcia :-) Tawerna w Plakias - przeczytałam i każdego dnia patrzyłam na piękne drzewa, stoliki przykryte pomarańczową ceratą i wspaniałe morze w tle.

Nic dziwnego, zatem, że gdy przy okazji odwiedzania kolejnej z najpiękniejszych plaż Krety (tym razem tę z gajem palmowym, Preveli) zobaczyłam drogowskaz na Plakias, podążyliśmy w wyznaczonym kierunku.
Plakias, to małe miasteczko na południu Krety. Taweny ciągną się przy plaży z uroczym widokiem na morze Libijskie. Na samym końcu bulwaru zobaczyliśmy tawernę z okładki przewodnika. Pomarańczowa cerata na stolikach, rozłożyste drzewa i magnetyzujący widok na morze. To jest to! Cieszyłam się jak dziecko :-)
Ostatecznie usiedliśmy w innej tawernie - tamta, odnaleziona, była zupełnie pusta :-( A szczególnie na wakacjach warto jeść tam, gdzie siedzą inni ludzie - siedzą i nie uciekają zanim dostaną rachunek :-) Zjedliśmy wtedy bardzo dobry posiłek - ja oczywiście sałatkę grecką i kawałek kurczaka od Męża :-)

A dziś, w ramach powrotu do codzienności, zwykłe śniadanie: sałata lodowa, jajko na twardo, ogórek zielony i oliwa. Smaczne, treściwe  i nie pozostawiające złudzeń :-) Wracam do diety zgodnej z wynikami mojego testu MRT.
Marzę, aby dobrze się poczuć, aby zniknęły krostki na twarzy i wyparowały trzy kilogramy, które przywiozłam po wakacjach :-( Moja waga zaczęła wskazywać, że tłuszczu jest mniej, właściwie już procentowo w normie, ale te kilogramy są kompletnie zbędne :-)
Zastanawiam się, co mogło wpłynąć na to, że aż tak dużo mnie przybyło. I chyba wiem... Owoce i alkohol. I ciasteczka :-)

Na obiadokolację sałatka z łososiem. Sałata, awokado, oliwki suszone, kiełki lucerny, łosoś wędzony i oliwa :-)
I tutaj mały komentarz w kwestii kiełków. Uwielbiam kiełki, pewnie jak wszyscy :-) Ale wyeliminowałam je z diety, gdy przeczytałam, iż nie powinno się ich spożywać w czasie walki z candidą. I tak już zostało. Ale jednak zdecydowałam się na jedzenie kiełków latem, gdy prawdopodobieństwo pleśni jest mniejsze :-) Kiełki są skarbnicą witamin, mikroelementów i innych składników wspomagających funkcjonowanie organizmu. Zatem: niech żyją kiełki :-)


wtorek, 2 lipca 2013

Grecka OLIWA prosto z pitosów

Wspominałam już zapewne, że zakochałam się w greckiej, a właściwie kreteńskiej oliwie. Dotąd oliwa nie robiła na mnie wrażenia, niechętnie używałam więcej niż to konieczne aż do czasu, gdy spróbowałam oliwy na Krecie.
Smak, konsystencja, zapach, aromaty - wszystko inne, cudowne, niezwykłe. Zaczęłam używać oliwy w ilościach zaskakujących mnie i współbiesiadników :-) Do tego oliwki suszone, z pestkami i świat nabrał oliwkowych kolorów :-)

Oliwę kupiliśmy u naszego gospodarza i przywieźliśmy z Krety w butelkach po napojach :-) Zapakowana w tekturowe kartony, dokładnie owinięta wszystkim, co było w walizce, przetrwała w doskonałym stanie.

I oto właśnie używam naszej wspaniałej i nieporównywalnej do niczego oliwy. I czuję smaki Krety.
Dziś na śniadanie sałatka z pomidorem, ogórkiem zielonym, papryką czerwoną, awokado, suszonymi oliwkami i dużą ilością oliwy :-) Przyznam, że obawiałam się tych smaków, ostatnio bowiem pozwoliłam sobie na rozpustne sięganie po słodycze i moje kubki smakowe nieco się stępiły, ale takiej przyjemności jak przy jedzeniu tej sałatki, dawno nie doświadczyłam :-) I mam na myśli przyjemność o charakterze kulinarnym, oczywiście :-) Sądzę, że oliwa z każdej potrawy wyciągnie to, co najlepsze, najbardziej wartościowe i cenne :-)
Dodatkowo obecność tłuszczu, szczególnie tak korzystnego dla naszego zdrowia, wspomaga przyswajanie witamin i poprawia funkcjonowanie układu trawiennego. Mimo, iż oliwa jest produktem wysokoenergetycznym, jej właściwości niwelują wszelkie mniej korzystne wpływy nadmiaru kalorii.

Przekąska, to kawa mrożona przygotowana z kostek zamrożonego mleka, lodu (wody), zamrożonej kawy gotowanej według kreteńskiego przepisu i ksylitolu. Wystarczy składniki zmiksować i kawa gotowa :-) Smakuje ta kawa Kretą, choć tam nie dodają do frape mleka :-)
Słodycz uzyskana poprzez dodanie ksylitolu czyni ową kawę prawdziwym deserem. Aż trudno uwierzyć, iż można ją pić niemal "bezkarnie" :-)

Na obiad dziś racuszki z rodzynkami i awokado. Potrzeba słodkiego dopadła mnie znienacka :-) A oto przepis na racuszki:
  • mały jogurt naturalny
  • całe jajko
  • mąka z pełnego przemiału
  • łyżka ksylitolu
  • 1/2 łyżeczki sody
  • szczypta soli 
  • 15 rodzynek
  • 1/4 awokado
  • masło klarowane
Jogurt, jajko, ksylitol, sodę i sól mieszamy, dodajemy rodzynki i pokrojone w małe plasterki awokado, wsypujemy mąkę (według uznania, aby uzyskać pożądaną, dość gęstą konsystencję) i dokładnie wszystkie składniki łączymy.  Smażymy racuszki na maśle klarowanym po 2 minuty z każdej ze stron i następnie odpiekamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez 10 minut.

Na kolację przygotowałam pierożki ryżowe z krewetkami na parze.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Poczuj MIĘTĘ! - ananasową, czekoladową i bananową :-)

Dostałam piękny koszyk z miętą. Trzy rodzaje, trzy różne smaki, trzy odcienie zieleni. Zachwycam się nimi i obmyślam potrawy, do których użyję tych soczystych listków. Na Krecie jadłam faszerowane ryżem papryki, pomidory i do farszu właśnie użyta została mięta. Może to jest kierunek?

Lubię też parzyć świeże listki mięty i delektować się łagodnym naparem. Doskonale mięta smakuje w domowej "lemoniadzie" - zmiksowane kostki lodu, sok z limonki, rozpuszczony ksylitol i listki mięty. Orzeźwia i smakuje świetnie, ale raczej latem, raczej gdy świeci słońce. Czy dziś jest taki dzień? Może gdzieś na świecie...?
Dziś jest pierwszy dzień lipca i wielki mój powrót do domowego, zdrowego jedzenia. Jeszcze przez kilka dni będę odczuwała efekt bólu głowy po wakacyjnym obżarstwie, a tymczasem śniadanie, to ryż na mleku. Ugotowałam aromatyczny ryż basmati, lekko posoliłam, dodałam łyżeczkę ksylitolu i listek mięty :-) Wiem, że mleko, to nie najlepszy początek na początek :-))) Ale tak jest dobrze, trzeba płynnie przejść do jedzenia wyłącznie "zielonych", czyli zdrowych produktów. Teoretycznie mogę jeść mleko, ryż, ale rezygnacja z nabiału jest moim własnym wyborem. Sięgam jeszcze po jogurt naturalny, doskonała fetę, ale stopniowo ograniczam także te produkty.  Pamięć wspaniałego samopoczucia, jakie miałam w trakcie mojej diety programu LEAP daje nadzieję na jasną przyszłość i motywację do pozostania w programie :-)

Na obiadokolację przygotowałam sałatkę z pomidorem i cebulą. Smacznie, zdrowo i z dużą ilością oliwy. Do tego kromka żytniego pieczywa z masłem :-) Miałam nadzieję, że oliwa wystarczy, ale brakowało mi dobrego masła w czasie wakacji i właśnie odrabiam zaległości w palecie smaków :-)

sobota, 22 czerwca 2013

Greckie wakacje dzień 11 - zioła wprost z ogrodu

Dziś zjadłam najlepszą sałatkę grecką na Krecie. Tak, jestem przekonana, że nic lepszego dostać nie można :-)

Ogród botaniczny, to nie tylko piękne rośliny, ale także doskonałe jedzenie. W karcie nie ma coca coli, czy innych wątpliwie zdrowych dodatków, za to każde danie zawiera zioła jak nie z tej ziemi :-)
Mąż zamówił kurczaka z pomarańczami. I dla tej sałatki i tego kurczaka, no, może jeszcze dla widoków warto było tam pojechać :-)


I tutaj mała zagadka. Jaką roślinkę jadłam w dniu dzisiejszym? Gałązka w kolorze fioletowym, zielone drobne listki. W smaku delikatnie kremowa, mało wyrazista, ale smaczna. Na zdjęciu sałatki znajduje się na pierwszym planie :-)

środa, 19 czerwca 2013

Greckie wakacje dzień 8 -10: najpiękniejsze plaże

AFRATA
Kreta ma naprawdę piękne i niezwykłe plaże. Od kamienistych, poprzez żwirowe, aż do piaszczystych, prawie białych i różowych jak przepiękna Elafonisi.

Zakochałam się w tym cudownym szumnie morza i jedzeniu na plaży :-) Niestety, jest też minus codziennych wyjazdów- zaczęliśmy jeść szybkie śniadania, pyszne, ale niekoniecznie dobre dla mojego organizmu. Czyli chleb, masło, feta, pomidor, cebula... Smaki dzieciństwa, niezwykle słodkie pomidory i aromatyczna cebula.

Obiad, to zazwyczaj sałatka grecka i kawałek kurczaka porwany mężowi :-) W międzyczasie ugotowaliśmy po raz kolejny fasolkę, aby wspomóc nasz układ trawienny :-) W drodze jemy pestki słonecznika, ciasteczka, pijemy na plaży niezwykłą frappe.

Ostatnie dni, niestety, przyniosły totalne rozluźnienie i nierozsądne jedzenie (lody..., piwo, coca cola do burbona...). Na efekty nie trzeba długo czekać :-( Czeka mnie wizyta w aptece i poszukiwanie naturalnego błonnika, najlepiej babki płesznik, aby uratować komfort ostatnich dni wakacji. Z cudownego samopoczucia przeszłam w stan ciężkości i dyskomfortu. Gdy się już zaczęło dobrze jeść i zboczy się z tej właściwej drogi, skutki odczuwalne są natychmiast :-)

FALASSARNA
Ale miało też być o najpiękniejszych plażach :-) Zakochaliśmy się w pobliskiej Afracie i tarasie tawerny, z którego można podziwiać niesamowite morze. Siedzimy wieczorem, aż zaświecą się światła :-) Plaża ta jest maleńka, kamienista, wbita pomiędzy ogromne skały. W tawernie podają wspaniałą sałatkę :-)

Kolejna z plaż godnych polecenia, to Falassarna. Ogromna, rozległa, piękny
krajobraz i niezwykły widok, gdy się do niej zjeżdża z gór. Przy drodze zjazdowej znajduje się dużo tawern z pięknymi tarasami widokowymi. Warto choćby zatrzymać się na kawę i upajać tymi widokami.

ELAFONISI
Trzecia z plaż, to wspomniana Elafonisi. Uznawana za królową tutejszych plaż, gdyż zawiera niejako w swoim portfolio nie zamieszkałą wyspę, do której dociera się pieszo, brodząc co najwyżej po pas w wodzie. Widoki niezwykłe, piasek niemal biały, miejscami różowy od drobnych muszelek. Typowy rajski krajobraz, szczególnie, gdy się pójdzie na wyspę.

Dodatkową atrakcją jest droga z północy na ten południowo- zachodni kraniec Krety. Wybierając trasę nadmorską, jedzie się wysoko w górach wąskimi serpentynami, a widoki zapierają dech w piersiach :-) Wytchnienie dają tawerny, w których warto się zatrzymać na posiłek. W jednym takim miejscu zatrzymaliśmy się - ja oczywiście zamówiłam sałatkę grecką :-) Od czasu przygody z królikiem nie mam zaufania do przydrożnych tawern ...
Czeka na nas jeszcze wiele pięknych plaż Krety, ale to raczej następnym już razem :-)

Greckie wakacje dzień 7 - najlepsza grecka feta i najgorszy królik...

Trafiliśmy do znajdującej się nieopodal hurtowni z serami i nabyliśmy półkilogramowy kawałek wspaniałej fety. Dla Kreteńczyków każdy ser biały, to feta - łącznie z bryndzą, czy serem białym do wypieków.

Ale ta, zakupiona przez nas, okazała się klasyczną grecką fetą. Przepyszna! Zwarta konsystencja, delikatny smak, mleczny zapach... marzenie.

Nic dziwnego, że feta stała się królową naszego śniadania. Do tego słodkie pomidory i pachnące pieczywo.

Królik w sosie winnym - wyglądał lepiej niż smakował :-(
Obiad, natomiast, okazał się porażką ... Jadąc do Parku Botanicznego zatrzymaliśmy się w tawernie. Gorąco namawiano nas na wieprzowinę, ale wybrałam, za namową kelnerki, królika w sosie winnym.
Było to najgorsze, co dostałam na tej pięknej wyspie do zjedzenia. Na dodatek rozbolał mnie brzuch... Na szczęście w Parku Botanicznym można było degustować miodówkę i lekarstwo szybko zadziałało :-)

Kolację, natomiast, zjedliśmy w wybornym towarzystwie :-) Basia i Jola zaprosiły nas na pożegnalny kieliszek wina żywicznego. Ale były też "gołąbki " w liściach winogronowych i inne specjały kuchni greckiej. Dziewczyny z żalem żegnały się z wyspą...

wtorek, 18 czerwca 2013

Greckie wakacje dzień 6 - kawa w kolorze karmelu

młynek do kawy w sklepie "u dziadka"
Codziennie zaglądamy do pobliskiego sklepu - właściciel wita nas bezzębnym uśmiechem. Wygląda, jakby naprawdę się cieszył, pyta jak się mamy i cały czas uśmiecha. Uwagę naszą  przykuł młynek z kawą. Idealnie wypalone ziarna w kolorze ciepłego karmelu... Sama już zmielona kawa także ma cynamonowy jasny odcień. Rewelacja!

Dziś na śniadanie kawa - wyjątkowo z mlekiem, gotowana w specjalnym tygielku. Do tego sałatka ( pomidory, ogórek, cebula ) z jogurtem naturalnym i pomarańcze także z jogurtem. Rewelacyjne, lekkie śniadanie. Smak warzyw, a szczególnie cebuli, niezwykły!

Obiad, to fasolka z dodatkową  porcją kiełbasy i pomidorów. Danie zwykłe, a jednak zaskakujące aromatami świeżości i kreteńskiego smaku :-)

Wieczorem wybraliśmy się do miejscowości Chania, ale nie zdecydowaliśmy się na kolację w mieście. Szkoda było czasu, gdy światło doskonałe do robienia zdjęć :-) Po przyjeździe do naszej wioski, wysiedliśmy przy knajpce z kebabem :-) Zamówiliśmy po szaszłyku drobiowym :-)

niedziela, 16 czerwca 2013

Greckie wakacje dzień 5 - fasolka

W sklepie zobaczyliśmy piękną fasolę - dorodny biały jaś. Jako wielbiciele zup i gorących dań jednogarnkowych, od razu pomyśleliśmy o tym samym :-)
Nie pomyliliśmy się. Fasolka wyszła wspaniała! Z tutejszymi pomidorami , lokalną ziołową kiełbasą...

Natomiast kolacja okazała się znów zbyt duża... Jak zwykle zaczęło się od sałatki greckiej, tzatzyków, oczywiście domowego czerwonego wina. Tym razem darowałam sobie tzatzyki. Nie powinnam jeść czosnku :-(
Następnie podano  rodzaj tarty z serem i mały zawijany placuszek nadziewany serem z miętą. Ciasto na wzór francuskiego, ale mniej chrupiące. Delikatność, soczystość...
Na danie główne rodzaj pieczeni z mięsa i warzyw. Do tego ziemniaczek , warzywna pulpa.
I tutaj mała dygresja. Z przyczyn, których jak dotąd nie rozumiem, Kreteńczycy lubią wieprzowinę. Przyznam, że liczyłam na baranie specjały, jagnięcinę, a tu wieprzowina... Cóż...
Po kolacji, która kończyła się kieliszkiem rakiji i cytryną w cukrze na "zagryzkę" noc okazała się naprawdę trudna. Nie jesteśmy w stanie już jeść wieprzowiny, ani aż TYLE. Szczególnie w ciepłym klimacie.

sobota, 15 czerwca 2013

Greckie wakacje dzień 4 - Smaki Heraklionu

Dziś zwiedzaliśmy Knossos, po czym udaliśmy się do Heraklionu. Kreta zachwyca, nie tylko kulinarnie :-)

W Heraklionie, największym mieście Krety, usiedliśmy w knajpce w pobliżu fontanny i kościoła św. Tytusa, by posilić się nieco. Zamówiłam grecką sałatkę.
Okazało się, że pomidory na wschodzie są jeszcze słodsze! Duży kawałek fety i tylko oliwy nieco mniej niż zwykle. Zamawiając salatkę, robię ranking najlepszych miejsc :-) Heraklion jest w porządku, ale jadłam lepszą :-)

Kolację jemy w barze z kebabem - ani jednego turysty, sami miejscowi. Pani odbierająca zamówienie niecierpliwi się, nie rozumie po angielsku, poda i tak co zechce :-)
Przede mną ląduje talerz z szaszłykiem drobiowym, frytkami, pomidorem, cebulą i przypieczonym chlebem. Jako dodatek - duża porcja jogurtu naturalnego.
Pychota :-)

Ciekawym dodatkiem jest ćwiartka cytryny - obok rośnie drzewko cytrynowe i  jestem pewna, że to z niego pochodzi ów owoc. Bez charakterystycznej, konserwującej woskowiny, daleki od doskonałości w wyglądzie - daje sok o smaku delikatnym, ale zdecydowanym.

Greckie wakacje dzień 3 - pomarańcze

Tutejsze pomarańcze rosną jak nasze jabłka - dosłownie wszędzie :-) Zamiast błyszczącej woskowanej skórki, pokrywa je delikatny żółty nalot. A smak? Słodycz, soczysta słodycz :-)

Pierwszy raz pomarańcze wprost z drzewa jadłam w Iranie. Jadąc samochodem z Teheranu na południe, zatrzymaliśmy się przy drodze i kupiliśmy worek pomarańczy. Sprzedawane jak nasze jabłka, czy ziemniaki (na worki), miały jeszcze listki przy "ogonkach ". I ten charakterystyczny żółty nalot. A smak? Dla nas absolutnie nie zwykły. Zupełnie nie podobny do tego, który znamy - kwaśnego, chemicznego. Te pomarańcze smakują cudownie!

Na śniadanie znów pomidory, do tego ogórki, ciabata i jogurt naturalny. Do picia, natomiast, napar z świeżej mięty. Kupiliśmy wczoraj aromantyczny pęczek i dziś zaparzyłam z rumiankiem. Pyszne :-)

Obiad, to zupa przygotowana przez Męża :-) Ziemniaki, marchewka, kalafior i przywieziona domowa kostka warzywna. Uwielbiamy zupy, szczególnie te na gorąco, nawet latem :-) Mąż spisał się znakomicie.

W międzyczasie były, oczywiście, pomarańcze :-) Ze słonecznikiem :-)

A kolacja, to osobna historia. Przygotowana przez żonę właściciela hotelu, okazała się kwintesencją domowej greckiej kuchni.

Na wstępie podano nam dzbanek czerwonego wina. Następnie grecka sałatka z tymi wspaniałymi pomidorami, o których już wspominałam :-) Do tego wspaniałe pieczywo, aromatyczna oliwa (produkowana przez właściciela) i tzatzyki.

Kolejną potrawą były faszerowane i pieczone warzywa: pomidor, papryka i cukinia. Delikatny smak farszu przenikał aromat mięty i innych ziół. Yamista, bo tak się nazywa ta potrawa, podawana jest jako ciepła przekąska, ale proszę mi wierzyć, zazwyczaj wystarcza jako danie główne :-) Dodatek sosu tzatzyki lub jogurtu naturalnego łagodzi intensywne aromaty przypraw.

Wreszcie danie główne: moussaka :-) Z odrobiną mielonego mięsa, bakłażanami, wspaniałym sosem beszamelowym zapieczonym tak, aby powstała chrupiąca skórka. Ponieważ nie jem sera żółtego (produkt "czerwony"), zawsze pytam, czy aby w serwowanej moussace nie ma tego składnika i zazwyczaj kucharki mocno się oburzały. O co ja je podejrzewam? Hmmmm.... O pójście na skróty?

Na deser arbuz z nektarynami i rakija :-)
Przyznam, że to kulinarne szaleństwo spowodowało solidny zawrót głowy :-)

piątek, 14 czerwca 2013

Greckie wakacje dzień 2 - prawdzwie, pachnące pomidory...

Mimo, iż to dopiero czerwiec, na Krecie można zjeść wspaniałe, smaczne i słońcem słodzone pomidory. Mają zapach naszych lat osiemdziesiątych, gdy babcia na wiosce zrywała pomidory i kroiła grubo na kromkę chleba. Ten smak odnajduję tutaj :-)

Śniadanie, to pyszna ciabata z jogurtem greckim i pomidorem. Proste, zwyczajne i wakacyjne śniadanie:-) Smak niezwykły, bo naturalny, bez obcych sztucznych aromatów :-) Zjedzone na balkonie, przy dźwiękach natury... pysznie :-)

Na kolację poszliśmy do knajpki dla turystów, gdzie podawany jest m.in. kebab. Jak się okazało, w środku byli sami Kreteńczycy - mieszkańcy wioski. Rozmawiali głośno, śmiali się i... jedli kebaby :-) Ja zdecydowałam się na sałatkę grecką. Dostałam zatem dużą miskę z sałatką i ogromny plaster fety na wierzchu :-)
Doskonałe jedzenie! Podzieliłam się z Mężem, bo porcja słuszna :-) Zachwycił go smak cebuli - słodki, automatyczny, delikatny :-)
Na zakończenie kolacji obowiązkowa rakija - tym razem mocniejsza, ewidentnie dla turystów :-(

czwartek, 13 czerwca 2013

Greckie wakacje dzień 1

Na Krecie jesteśmy po raz pierwszy. Wiele się mówi o doskonałej dla zdrowia diecie śródziemnomorskiej i może dlatego zdecydowaliśmy się na pobyt bez hotelowego wyżywienia. W hotelach bowiem, podobnie jak w barach goszczących wyłącznie turystów, kuchnia jest zamerykanizowana, czyli hamburgery, frytki i wszechobecny grill .

Odspawszy nie przespaną noc, poszliśmy na spacer po plaży i odrobinę głodni trafiliśmy na kolację do tawerny u Michalisa.

I wreszcie moussaka! Wspaniała! Przygotowana przez żonę Michalisa, smakowała Kretą :-)
Jeszcze deser i po kieliszku rakiji.
Jak tylko obiecałam Michalisowi, że w ciągu pobytu zacznę płynnie mówić po grecku :-) na naszym stole znalazła się przekąska w postaci ciepłego chleba typu ciabata i rodzaj dipu na bazie oliwy i ziół. Pyszności.

środa, 12 czerwca 2013

Ciasteczka orkiszowe z migdałami.

W poszukiwaniu kompozycji doskonałej, sięgnęłam znów po orkisz i migdały. Ciasteczka, które sycą, smakują, są przyjazne dla organizmu... czyż nie warto pokusić się o spełnienie marzeń "ciasteczkowego potwora"?

Warto!

A oto przepis:
  • 500 g orkiszu
  • 150 g ksylitolu
  • 170 g mąki z migdałów
  • 50 g posiekanych migdałów
  • 50 g płatków z migdałów
  • 2 jaja
  • łyżeczka sody
  • 70 masła
Orkisz i ksylitol mielimy, dodajemy migdały (mąkę, posiekane, w płatkach), sodę i mieszamy sypkie składniki. Dodajemy rozpuszczone i wystudzone masło, a także całe jaja i zagniatamy ciasto. O ile sezamowe ciasteczka są miękkie, bez trudu je kroimy przed upieczeniem, o tyle orkisz nie chce aż tak doskonale współpracować :-( Zdarza się, że potrzeba więcej masła lub dodatkowe jajo, zatem warto być na to przygotowanym. Gdy robimy ciasteczka z dużą ilością orzechów brazylijskich, sezamu, czy orzechów laskowych, potrzebujemy mniej masła.
Uformowane wałeczki mrozimy, następnie kroimy i pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 10 minut.

Dziś był "dzień jednego posiłku". Czyli obiadokolacja. Na śniadanie sok z marchewki, a później zabrakło czasu na cokolwiek aż do późnego popołudnia. Upiekłam łososia - dużą porcję z nadzieją, że dołączy do nas Tomek. Cóż, wymigał się :-( A łosoś wyszedł świetnie, to już ostatni kawałek z doskonałej partii, którą otrzymałam w prezencie z dobrego źródła.
Jako dodatek do łososia przygotowałam dwie surówki: jedna z rukoli i pomidorków koktajlowych, a druga, to mix sałat z ogórkiem. Niestety, nie zdołaliśmy zjeść wszystkiego - to naprawdę była kolacja dla trojga...

wtorek, 11 czerwca 2013

Ciasteczka sezamowe.

Sezam znamy głównie jako składnik słodkich przekąsek takich jak chałwa, czy twarde ciasteczka sezamki. Ani jedna, ani druga forma spożywania tego wspaniałego ziarna nie jest najwłaściwszą, głównie ze względu na ogromną ilość cukru, jaką znajdujemy w gotowych wyrobach sezamowych. Dlatego też namawiam do zrobienia ciasteczek samodzielnie :-)

I jeszcze słów kilka o sezamie. Jest to roślina bogata w drogocenne dla naszego zdrowia kwasy tłuszczowe (NNKT), lecytynę, proteiny, witaminę A, E, witaminy z grupy B i pierwiastki takie jak magnez, potas, wapń, żelazo, cynk i fosfor. Na uwagę zasługuje białko, którego ziarenka sezamu zawierają dużo, bo aż 20%, o czym doskonale wiedzą weganie :-) Ale i tak na szczególną uwagę zasługuje tłuszcz zawarty w sezamie. Mimo, iż jest go bardzo dużo, bo aż ponad 50%, to spożywanie sezamu chroni nas przed wysokim cholesterolem, zmniejsza ryzyko nowotworów, poprawia nastrój, odporność i metabolizm. Sezam także odmładza :-)

Czy to wystarczające powody, aby sięgnąć po te aromatyczne złociste ziarenka? Sądzę, że tak i z wielką przyjemnością przygotowuję ciasteczka według poniższego przepisu:
  • 300 g sezamu
  • 100g ksylitolu
  • 120 g mąki amarantusowej
  • 30 g masła
  • 2 jaja
Sezam prażymy, studzimy, a następnie mielimy. Ksylitol mielimy na puder. Sezam, ksylitol i mąkę amarantusową mieszamy ze sobą, dodajemy wystudzone roztopione masło, jaja, zagniatamy szybko ciasto. Można dodać pół łyżeczki sody. Ciasto mrozimy, a następnie kroimy na cienkie ciasteczka i pieczemy 11 minut w 180 stopniach bez termoobiegu.

Oprócz ciasteczek miałam też niewątpliwą przyjemność zjeść śniadanie w postaci kanapki z żytniego chleba na zakwasie z łososiem wędzonym. Jestem wielbicielką łososia :-) Niemal w każdej postaci :-) Ciekawe, czy ciasteczka z łososiem byłyby smaczne...? hmmm... trzeba spróbować!
Łosoś ma bardzo dużo wartościowego białka, bo średnio, w zależności od gatunku 20-25%. Ważne, aby kupować łososia atlantyckiego - jest większa szansa, iż jego mięso będzie naturalnie czyste :-)

Na obiad przygotowałam ryż jaśminowy i warzywa z sosem pomidorowym. Lubię dania wegańskie, a nawet od czasu do czasu ryż właśnie. Ten jaśminowy ma delikatny smak, wspaniale pachnie i jest doskonały do deserów. Niestety, jest też biały :-( A jak wiadomo, lepszy jest ten pełnoziarnisty, jak najmniej oczyszczony.


Kolacja, to sałatka jajkiem :-) Zazwyczaj kupujemy jaja ekologiczne, czasem z chowu ściółkowego i one naprawdę smakują inaczej - lepiej! Szczególnie te gotowane na twardo, czy jedzone na miękko mają wspaniały naturalny smak. Białko jajka jest bardzo wartościowe i zaspakaja wszelkie apetyty :-)
Zatem syci i smakuje wyśmienicie :-)


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Weekend pod znakiem tęczy :-)

Bardzo trudno jest trzymać się diety podczas weekendowego rozluźnienia, szczególnie, gdy się wyjeżdża. Jestem przekonana, iż wszystko można zrobić, dobrze się przygotować, mieć swoje wyjścia awaryjne :-) Ale gdy zbliża się ten czas, czas próby, okazuje się, że zabrakło kilku minut na zrobienie sałatki, czy zabranie z szafki pestek słonecznika...

W ostatni weekend nie poradziłam sobie. Niestety. Po trzech godzinach snu nie byłam w stanie sensownie się spakować. Zabrałam jednak pojemnik z ciasteczkami - owsianymi z goji i migdałowymi :-) Dawkowałam sobie, zatem, to moje zdrowe pożywienie przez cały dzień! Byłam dość zajęta, zatem nie myślałam o jedzeniu, ale gdy zbliżał się wieczór, zmęczona szłam do hotelu, niby przypadkiem natknęłam się na szyld: NAJLEPSZY KEBAB W POLSCE!
I był najlepszy, rzeczywiście...

Mój weekend pod znakiem tęczy, to upadki i wzloty :-) Wspomniany kebab, z ogromną ilością warzyw, powtórzyłam raz jeszcze następnego dnia... Tym razem bez tortilli, na "tależu" :-)

sałatka z kaczką i rukolą
Zjadłam też śniadanie dość nietypowe, bo w postaci sałatki z kaczką :-) Doskonały wybór z karty, gdzie wieprzowina prześciga się z pszenicą i są obecne niemal w każdej potrawie! Do sałatki dostałam też dwie grzanki i... na koniec zjadłam je, niestety. Zwyczajnie, nie wytrzymałam :-(

Weekend, to także pyszna sałatka z prażonym słonecznikiem. Chwila oddechu, moje smaki, pychotka!

I grzeszenie w postaci lodów. Głupi zakup, zabrakło ciasteczek i zjadałam to wstrętne, słodkie paskudztwo! I powtórzyłam, niestety...

Cóż, weekend pod znakiem tęczy był taki sobie pod względem kulinarnym. Mam nadzieję, że bez problemu wrócę na "drogę dietetycznej cnoty" :-))) Trzymajcie za mnie kciuki!

czwartek, 6 czerwca 2013

Migdałowe ciasteczka bez mąki.

Moja wielka sympatia do ciasteczek jest widoczna na każdym kroku :-) Jeśli akrat ich nie jem, to piekę, eksperymentuję, wymyślam, ale przede wszystkim staram się mieć w torebce kilka na "czarną godzinę", czyli na każdą godzinę :-) Sięgam po ciasteczka, gdy zgłodnieję na mieście, jako dodatek do czarnej kawy z ksylitolem, częstuję, gdy towarzyszące mi osoby zamawiają puchar z lodami lub szarlotkę z bitą śmietaną... I aby te moje ciasteczka mogły być przeciwwagą dla kremowego tiramisu, czy delikatnego sernika, muszą być smaczne! I zdrowe, o ile to możliwe :-)

Dziś ciasteczka bez glutenu, na bazie mąki z migdałów.
A oto przepis:
  • 200 g zmielonych migdałów
  • 50 g ksylitolu/pudru
  • 50 g maki peruwiańskiej
  • 50 g posiekanych migdałów
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 1 jajko
  • 50 g roztopionego masła
Suche skladniki tradycyjnie mieszamy ze sobą, dodajemy jajo, masło, wyrabiamy na ciasto. Formujemy wałeczki, wkładamy do zamrażalnika na conajmniej pół godziny. Kroimy i układamy na blasze wyłożonej papierem, pieczemy 10 minut w 180 stopniach.
Maca peruwiańska, o której więcej można przeczytać tutaj, sprawia, iż ciasteczka mają korzenny aromat, słodycz przypominającą karmel i piękny złocisty kolor.

Całe mieszkanie pachnie ciasteczkami :-) Mąż dostał w pudełeczku do pracy, a ja podjadam wprost z piekarnika :-)

Śniadanie, to mix sałat z ogórkiem zielonym i majonezem. Do tego kromka chleba na zakwasie z masłem. Tym razem sałata rzymska, endywia, rucola... Mniej soczyste od lodowej, ale bardziej aromatyczne i treściwe. Dość duża ilość majonezu, to kolejna moja słabość. Z majonezem mogłabym jeść prawie wszystko :-) Może z wyjątkiem słodkości :-)
Tak sobie pomyślałam, że belgijskie frytki lubię głównie ze względu na sos majonezowy :-)) Ciekawe, dlaczego pomyślałam o belgijskich frytkach... hmmmm... Bruksela? Majonez? hmmmm...

W porze obiadu znaleźliśmy się w jednej z popularnych pizzerii. Cóż, czasem zwyczajnie trzeba :-) Zjadłam zestaw surówek z dodatkiem fasoli czerwonej.  Smacznie, choć odwykłam od sosów śmietanowych, twardych warzyw, których dokładne gryzienie zajmuje całe wieki :-)

Na podwieczorek ciasteczka migdałowe :-) Jakże inaczej :-)

Kolacja, to risotto z żółtą papryką i piersią z indyka. Duża ilość cebuli, dużo kurkumy, ryż pełnoziarnisty basmati i powstała potrawa sycąca, smaczna :-) Pełnoziarnisty ryż basmati wymaga dłuższego gotowania, nie traci na swojej sprężystości tak łatwo :-) Zazwyczaj zjadam go, gdy jeszcze jest dość twardy.
Osobiście nie przepadam za ryżem, ale od czasu do czasu smakuje dobrze :-)

środa, 5 czerwca 2013

Owsiane ciasteczka z GOJI

Mimo, iż mam formalny zakaz spożywania suszonych owoców, postanowiłam złamać ów zakaz i skomponować owsiane ciasteczka z jagodami goji.

Na temat prozdrowotnych właściwości goji możecie przeczytać na moim zielonym blogu.

A oto przepis na ciasteczka:
  • 100 g mąki owsianej
  • 15 g zmielonego siemienia lnianego
  • 85 g otrąb owsianych
  • 50 g posiekanych orzechów laskowych
  • 50 g posiekanych suszonych goji
  • 70 g ksylitolu/pudru
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 80 g roztopionego masła
  • 6 łyżek gorącej wody
Suche składniki mieszamy, dodajemy chłodne masło, wyrabiamy ciasto i dodajemy gorąca wodę, aż składniki się połączą. Z racji braku jajka, funkcję elementu sklejającego przejmie siemię lniane wraz z wodą właśnie. Formujemy z ciasta wałeczki i wkładamy do zamrażalnika. Do krojenia, przed pieczeniem, należy użyć bardzo ostrego noża. Gdyby ciasto nazbyt się kruszyło, można formować małe kulki i rozpłaszczać je na małe placuszki.
Ciasteczka pieczemy w 180 stopniach 10 minut.

Dziś śniadanie, to jajecznica z żółtą papryką. Do tego chleb żytni na zakwasie. Smacznie, energetycznie i tak jak lubię :-)
Niestety, gdy jem jajka w większych ilościach, a przede wszystkim w jajecznicy, odczuwam dyskomfort, jakby mi się gardło zaciskało. Mam taki czas, że rezygnuję z jajecznicy, ale po jakimś czasie znów sięgam po jajka. Jestem głęboko przekonana, że to jedno z lepszych pożywień, do jakich mamy dostęp. A jednak mój organizm jest nieco mniej przekonany... :-(

Na obiad przygotowałam sałatkę. Mąż dostał do pracy w pudełeczku kaszę z warzywami i pieczarkami, ale ja, niestety, jeczmiennej kaszy już nie jem :-( A owsianej nie mogę kupić :-( Już tęsknię za kaszą, bo lubię bardzo. A tymczasem wybór sałat, żółta papryka i jajo na twardo. Świetna sałatka, polecam :-)

Podwieczorek dość oczywisty - ciasteczka owsiane :-)  Do tego lekka kawa czarna z ksylitolem - pięknie pachnie i smakuje :-)

Kolacja, to krem z białych szparagów i marchewki. Krótko gotowane i mocno zmiksowane, danie okazało się pyszne i aromatyczne. Widziałam kiedyś propozycję surowej zupy marchewkowej i przekonało mnie to, iż można krótko gotować warzywa, a zmiksowane mają pełniejszy smak. Jesteśmy przyzwyczajeni do rozgotowywania warzyw w zupie, ale krem ma tę zaletę, iż nic nie jest już twarde :-)