poniedziałek, 10 czerwca 2013

Weekend pod znakiem tęczy :-)

Bardzo trudno jest trzymać się diety podczas weekendowego rozluźnienia, szczególnie, gdy się wyjeżdża. Jestem przekonana, iż wszystko można zrobić, dobrze się przygotować, mieć swoje wyjścia awaryjne :-) Ale gdy zbliża się ten czas, czas próby, okazuje się, że zabrakło kilku minut na zrobienie sałatki, czy zabranie z szafki pestek słonecznika...

W ostatni weekend nie poradziłam sobie. Niestety. Po trzech godzinach snu nie byłam w stanie sensownie się spakować. Zabrałam jednak pojemnik z ciasteczkami - owsianymi z goji i migdałowymi :-) Dawkowałam sobie, zatem, to moje zdrowe pożywienie przez cały dzień! Byłam dość zajęta, zatem nie myślałam o jedzeniu, ale gdy zbliżał się wieczór, zmęczona szłam do hotelu, niby przypadkiem natknęłam się na szyld: NAJLEPSZY KEBAB W POLSCE!
I był najlepszy, rzeczywiście...

Mój weekend pod znakiem tęczy, to upadki i wzloty :-) Wspomniany kebab, z ogromną ilością warzyw, powtórzyłam raz jeszcze następnego dnia... Tym razem bez tortilli, na "tależu" :-)

sałatka z kaczką i rukolą
Zjadłam też śniadanie dość nietypowe, bo w postaci sałatki z kaczką :-) Doskonały wybór z karty, gdzie wieprzowina prześciga się z pszenicą i są obecne niemal w każdej potrawie! Do sałatki dostałam też dwie grzanki i... na koniec zjadłam je, niestety. Zwyczajnie, nie wytrzymałam :-(

Weekend, to także pyszna sałatka z prażonym słonecznikiem. Chwila oddechu, moje smaki, pychotka!

I grzeszenie w postaci lodów. Głupi zakup, zabrakło ciasteczek i zjadałam to wstrętne, słodkie paskudztwo! I powtórzyłam, niestety...

Cóż, weekend pod znakiem tęczy był taki sobie pod względem kulinarnym. Mam nadzieję, że bez problemu wrócę na "drogę dietetycznej cnoty" :-))) Trzymajcie za mnie kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz