środa, 27 marca 2013

Dieta bez glutenu, mleka i jajek - 27

Mija czwarty tydzień wykluczenia z pożywienia alergenów. Złamałam się tylko przy krewetkach w pierożkach ryżowych, ale to bardziej ze względu na fakt, iż test nie precyzował, czy rzeczywiście krewetki uczulają, czy tylko inne owoce morza. Poza tym wyjątkiem, jestem grzeczna :-)

Niewątpliwie moje zdrowie się poprawiło, w sensie samopoczucia :-)

Nowy test - MRT (Mediator Release Test), to już niedaleka przyszłość. Zamierzam przystąpić do programu LEAP i postępować zgodnie z zaleceniami dietetyka. Wystraszyłam się zagrożenia chorobami autoimmunologicznymi, tym bardziej, że jestem w grupie ryzyka, a dodatkowo już pojawiła się jedna z nich...
Czy dieta uleczy? Czy sprawi, że w harmonii będę kroczyła przez życie? Bardzo bym chciała i mam taką nadzieję.

A tymczasem jeszcze według starych zasad, moje bezglutenowe, bezmleczne i bezjajeczne śniadanie:
sałatka (mix sałat, marchewka, czerwona cebula, ogórek, pomidorki koktajlowe, czerwona papryka, sos winegret - bez czosnku) i łosoś wędzony.
Mąż dostał dodatkowo pieczywo słonecznikowe z serkiem ziołowym i paprykowym :-) Ale moje śniadanie, choć skromniejsze, smakowało wyśmienicie :-)

Na drugie śniadanie zjadłam  kilka kawałków świeżego ananasa.

Obiad lekki, pełen aromatów. Zupa warzywna (cebula, pomidorki koktajlowe, pietruszka, marchewka, ziemniaczek). Do tego karp na parze, sos limonkowo-kolendrowy i surówka z marchewki z ananasem.
Generalnie trudno jest przyrządzić karpia bez panierki i smażenia. Umieszczenie tej ryby w parowarze sprawdzi się, o ile przygotujemy aromatyczny sos. A jeśli nie przygotujemy, można sięgnąć do lodówki po gotowy :-)  Cóż... Zdarza się najlepszym sięgnąć po gotowca :-)

Wieczór spędziliśmy u znajomych delektując się znakomitym winem i jeszcze lepszym towarzystwem :-) Tym samym nasza kolacja składała się z doskonałej tarty (pachniała wspaniale :-) i części, którą ja mogłam zjeść, czyli świetnej sałatki z rukoli, pomidorów i sera koziego. Właściwie pozwoliłam sobie na zjedzenie sera koziego niejako naturalnie, choć byłam pełna obaw. Jak zareaguje organizm? Czy głowa nie zacznie boleć? Na szczęście nic złego się nie działo, a nawet odczułam spory komfort :-) Chętnie zjadałam też suszone śliwki i konfiturę żurawinową domowej produkcji :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz