Mamy wiosnę. Białą, jak kartki kalendarza, bo tylko w kalendarzu ta wiosna...
Chociaż, chociaż... kartki z kalendarza były żółte, znów coś się nie zgadza :-)
Śniadanie mało wiosenne, a jeszcze mniej śniadaniowe - fasolka. Danie z wczoraj do zjedzenia dziś :-) Smaczna, wreszcie znalazłam sposób i swój własny przepis, aby osiągnąć wymarzony smak :-)
Na drugie śniadanie przygotowałam zielony koktajl. Słodki od gruszki i banana, okazał się bardziej deserem niż posiłkiem.
Obiad z lekką nutą wiosennego menu: łosoś z ziemniaczkami gotowany na parze, do tego sałatka z ogórka, pomidora, rzodkiewki i szczypioru. Zapach szczypioru, pomidorów i ogórków zagościł w całym mieszkaniu. Bez dressingu, aby rozkoszować się tym czystym smakiem warzyw.
Co, niestety, okazało się złudne. Smak pomidora o tej porze roku jest mało wyrazisty... Cóż.
Zapach musiał nam wystarczyć :-) I świadomość, że oto zjadamy coś surowego, dostarczamy organizmowi aminokwasów, enzymów i mikroelementów. Miejmy nadzieję, że tak :-)
Kolacja była szybka - kawałek czekolady, bo nic więcej po dużym obiedzie nie zmieściło się... :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz