A dziś dobrze, abym dała żyć mojemu organizmowi i już nie obciążała go zanadto nadmiarem kulinarnych wrażeń :-)
Czeka mnie spotkanie z trenerem, który ustali dla mnie zestaw ćwiczeń wzmacniających mięśnie potrzebne do podtrzymywania kości, aby plecy już tak nie bolały. I mam ogromną ochotę na zajęcia jogi :-) Oby rozsądek zwyciężył, bo jestem gotowa się przetrenować i zniechęcić!
Tymczasem śniadanie - wędzony łosoś z cykorią. Bardzo czekałam na możliwość zjedzenia łososia, bo bardzo lubię :-) W najbliższym czasie przyrządzę mój pokazowy hit w postaci pieczonego łososia. Zawsze wychodzi świetnie, o ile sam łosoś jest z dobrego źródła, czy z dobrej części świata :-) Niestety, te hodowlane z Bałtyku, podobnie jak inne ryby z naszego morza, nie nadają się do jedzenia :-(
Pani doktor Dietetyk, która się mną zajęła, jest uznawana za specjalistę w temacie ryb :-) Tak została mi zarekomendowana :-) Wskazała na producenta/konfekcjonera, który dba o jakość swoich produktów. Cenna uwaga. Jeszcze nie miałam okazji skorzystać z tego polecenia, bo mam kilka swoich wypróbowanych źródeł, ale czytam etykiety z pochodzeniem danej partii ryb, interesuję się, jakie problemy mogły występować w danym regionie. To ważne, aby jeść jak najwięcej ryb z obszarów odległych, czystych, aby darować sobie ryby z Bałtyku, ewentualnie poszukiwać ryb wędzonych z mazurskich czystych jezior.
Dziś miałam pierwszy trening personalny - aby zniwelowac ból pleców, muszę wzmocnić nogi, pośladki, brzuch... Wielka korzyść dla techniki ćwiczeń, gdy ktoś nas pilnuje, gdy koryguje błędy postawy, obserwuje i niweluje złe nawyki. A dla mnie fakt, iż mogę ćwiczyć pod okiem profesjonalisty, jest bardzo ważny. Zyskuję spokój, mam świadomość działania celowego i z sensem.
wyjąć mrożonkę :-)
Trudno jest znaleźć pierożki, w składzie których nie ma mąki pszennej, ale nam się udało i od czasu do czasu możemy się delektować tym smacznym daniem :-)
Kolacja, kolacja... hmmm... Zupa soczewicowa. W domu tak pachniało, że mąż, wchodząc, był przekonany, że upiekłam mięso! Do kremu warzywnego dodałam zielona soczewicę i gotowałam ok. pół godziny. Dzięki temu aromaty mocno się wymieszały i z garnka wydobył się charakterystyczny mięsny zapach :-) Nawet smak był "mięsny", trudno było uwierzyć, że w zupie są tylko warzywa i strączkowe :-) Już tęskniliśmy za soczewicą, bo lubimy bardzo. Włączona do diety w fazie 4 zrobiła nam wielką przyjemność kulinarną :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz