Faza trzecia obfituje w smakołyki - wspomniane jajka, orkisz, ale i sezam! Zatem szykuję także chałwę na trudne chwile :-) Choć muszę przyznać, zaczynam mieć dosyć słodkiego, mącznego... Czuję się powoli zamulona, bo chleb jem, bo ciasteczka (lub kruszonka ciasteczkowa, jak to ostatnio...)... I czekam bardzo na marchewkę, pietruszkę, kapustę, fasolę, pomidor... I na soczewicę, która bardzo lubię, oczywiście na łososia też :-)
A tymczasem śniadanie - kromka chleba z wędliną z indyka i musztardą. Mąż wcześniej niż zwykle wychodził z domu i wspólnie zjedliśmy śniadanie :-) Nie miałam ochoty wstać na tyle wcześnie, aby coś ugotować.
Na takie chwile dobrze mieć w lodówce coś rezerwowego, szybkiego, z czego w kilka sekund przygotowujemy posiłek. To ważne. Czasem jest tak, że długo coś gotujemy, szykujemy, a później z namaszczeniem zjadamy celebrując każdy kęs. Ale jest też tak, że albo zrobimy posiłek błyskawicznie, albo zjemy coś niedozwolonego lub gorzej - wcale!
Na drugie śniadanie ciasteczka migdałowe! Z kawą, wyjątkowo, bo są słodkie bardzo :-)
Upiekłam ciasteczka, które wyglądają zupełnie inaczej niż te Marzenki :-( Cóż, znów moja inwencja twórcza :-))
A oto mój przepis na ciasteczka migdałowe:
- 500 g orkiszu - mielimy całe ziarna
- 100 g migdałów - mielimy w całosci
- 30 g płatków migdałowych
- 300 g ksylitolu - mielimy na puder
- 150 g masła klarownego - rozpuszczonego
- 2 jajka
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia (opcjonalnie)
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni, wyjęte z zamrażarki ciasto kroimy nożem na plasterki i układamy na papierze na blasze. Pieczemy, aż się zarumienią, co najmniej 10 minut.
Moich uwag kilka:
- zmielenie całych ziaren orkiszu powoduje, że mąka jest ciemna, gruba, zatem ciasteczka nie będą miały gładkiej konsystencji. Ale za to wymagają przeżuwania, co dobrze wpływa na nasz układ trawienny.
- 300 g ksylitolu, to stanowczo za wiele! Następne zrobię z 250 g :-)
- ciasteczka można długo przechowywać, ale jak się już po nie sięgnie, nie ma szans, aby przestać :-)
Na obiad zjadłam solę przygotowaną na parze z cukinią i sosem warzywnym. Sos zrobiłam bardzo szybko i był doskonały. Oczywiście, co łatwo się domyślić, zredukowałam zupę warzywną uzyskując gęstą konsystencję sosu. Dzięki temu zarówno sola, jak i cukinia, nabrały dodatkowego aromatu słodkich warzyw. Wspominałam już, jak nie lubię marnować jedzenia i zrobienie takiego sosu z tego, co zostało z poprzednich dni, to dla mnie radość podwójna: kulinarna, bo smaczne i mentalna, bo trzymam się własnych zasad :-)
Kolacja była późna. Z racji spełniania się w innej mojej pasji -
fotografowaniu - posiłek przyrządziłam dopiero po powrocie do domu. Sałatka z jajkiem i płatkami migdałów :-) Do wyboru sałat dołożyłam cebulę czerwoną, paprykę żółtą i właśnie jajo na twardo i płatki migdałów. Świetny, lekki, choć treściwy posiłek. I powinnam się do czegoś przyznać. Jadąc z sesji, wpadłam w spory korek. Sięgnęłam zatem do zakupów, otworzyłam opakowanie sałaty i bez użycia rąk skubałam zielone liście :-) Wcześniej, oczywiście, upewniłam się, że sałata jest gotowa do spożycia, umyta. Ależ to wygoda :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz