piątek, 19 kwietnia 2013

Dieta LEAP Faza 3 Dzień 16 - rozpoczynam praktykę jogi :-)

Po wczorajszym grzeszeniu obudziałam się głodna.

Na śniadanie przygotowałam sałatkę z miksu sałat śródziemnomorskich (z moją ukochaną rukolą), cykorii i ogórka świeżego. Do tego kanapka z jajem na twardo. Rozkochałam się na nowo w jedzeniu jajek mimo, że czuję, iż mi nie służą. Jednak zdecydowałam na chwilę odpuścić i obserwować siebie. Ciężki jest też orkisz jako taki, już to wiem. Ale może za wcześnie na takie "mocne" tematy.
Sałatka była dziś doskonała. Przestałam używać dressingów, bo zwyczajnie smakuje mi sałata jako taka sama w sobie. Rozkoszuję się jej soczystością, aromatem, róznymi natężeniami smaków gorzkich i tych neutralnych. A i czasem sałata jest cudownie słodka - szczególnie lodowa :-)

Drugie śniadanie okazało się koniecznością. Czy ja przestane dzisiaj chcieć jeść?? Ratunku! Jeden mały grzeszek i już organizm chce więcej i więcej... Zatem ciasteczka orkiszowe i kawa. Upiekłam kolejną partię ciasteczek - zostawiłam ciasto w zamrażarce i dziś tylko wyjęłam, pokroiłam na talarki i upiekłam w tempie błyskawicznym :-) No, może się przyznam, że je zlekka podpaliłam :-) Ale cóż, zadzwonił telefon :-)

Obiad bardzo szybki i nie za wielki, aby sie strawił przed zajęciami jogi. Tak, tak, ruszam z praktyką jogi :-) I bardzo się cieszę :-) Włączanie ruchu do diety, to doskonały pomysł, szczególnie, że właściwe odżywianie generuje dużo dobrej energii i chęci do pożytkowania jej :-)
Zatem na obiad zupa krem z szparagów z batatmi. Aksamitna konsystencja, wspaniałe aromaty - rewelacja :-) Mąż jednak stwierdził, że mało mimo, że nie był głodny :-) Cóż, tez miał wczoraj grzeszny dzień :-) Zatem Mąż dostał jeszcze usmażonego halibuta :-)

Kolację zjedliśmy w gronie wzbogaconym o jedną osobę :-) Oczywiscie lubię gościć i karmić, gdy tylko jest okazja, zatem ucieszyło mnie przyjęte zaproszenie na kolację. Szparagi na parze z sosem paprykowym, do tego sałatka z łódeczkami cykorii i dla panów z kawałkami melona. Ja, co najwyzej, melony mogę wąchać :-) Ale za to sosu nie pożałowałam :-) Jedyny tłuszcz w tym daniu, to masło klarowane, na którym dusiła się cebulka. Oczywiscie szparagi i cukinia "parowały" się z udziałem redukującego się sosu. I tutaj przyznam się do czegoś. Ostatnio nazbyt zredukowałam potrawkę z papryki przy okazji gotowania kaszy i deliktanie nawet ją przypaliłam. Obawiając się podobnego scenariusza, nazbyt rozrzedziłam sos zapominając, że zarówno szparagi jak i cukinia wypuszczą wodę i ponownie rozrzedzą sos :-( No i sos niewiele różnił się od zupy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz