czwartek, 18 kwietnia 2013

Dieta LEAP Faza 3 Dzień 15 - z grzeszkiem :-(

Minęły dwa tygodnie mojej diety LEAP. Po czternastu dniach zaczynają się już łagodzić negatywne objawy związane z opóźnioną nietolerancją pokarmową, a po czterech tygodniach ustępują zupełnie. Właściwie jestem na półmetku, gdyż pięć faz diety LEAP liczy dokładnie dwadzieścia siedem dni.

Co zmieniły te dwa tygodnie?
Z pewnością mniej ważę - ok cztery kilogramy mniej :-) Wiem, że to początkowy szok organizmu i później nie będzie już tak dobrze :-) Ale jest to pozytywna zamiana i wielka ulga dla moich bolących kolan... No właśnie, powinnam zmienić to określenie, bo dziś robiłam poranne przysiady bez bólu. Ale to może być zbieg okoliczności :-)
Z pewnością czuję się lepiej - w sensie, że mam więcej energii, nie męczę się, śpię dobrze. Zanikły złe, trudne nastroje, płaczliwość, niestabilność emocjonalna. Nie bolą mnie plecy i wspomniane stawy kolanowe. Mam jaśniejszy umysł - nie gubię tekstu w czasie czytania :-) Lepiej się organizuję, sprawniej załatwiam sprawy, mniej "wylatuje mi z głowy". Czasem myślimy, że to już starość, a to nieodpowiednia dieta :-)

A jakich zmian jeszcze oczekuję?
Przyznam, że najbardziej czekam na wizytę u lekarza, badania mojej tarczycy i stwierdzenie, że nie muszę brać leków :-))) Od wyników badań na geny celiakii (dziś już powinny być...) będzie zależało to, jak poprowadzę swoją dietę dalej, gdy już skończę program LEAP. I oczywiście marzę o tym, aby moje ciało nie stanowiło przeszkody w spełnianiu marzeń :-)

To były dobre dwa tygodnie pozytywnych reakcji, lepszego samopoczucia, powiększających się zasobów energii i sił witalnych. Od kilku dni pomaga słońce - choć nie jest to tak oczywiste, gdyż może występować przesilenie wiosenne, a mnie ominęło :-) W kwietniu zrobiłam już sześć mini sesji fotograficznych i to właśnie jest barometrem moich emocji :-) Zdjęcia znajdziecie tutaj.

Dziś śniadanie jem sama - mąż zajada pszenne bułeczki w hotelu po drugiej stronie Polski :-) Na moim stole zagościła cykoria - chrupiące łódeczki wypełnione sałatką z papryki żółtej, cebuli, ogórka i jajka na twardo. Świeży ogórek wypuszcza dużo wody - jest to woda o wysokich walorach zdrowotnych, idealna dla naszego organizmu, doskonale nawadnia, zatem warto ograniczyć solenie ogórków świeżych, aby ta woda nam nie uciekła :-)

Obiad zjadłam dziś na tarasie - dwadzieścia
jeden stopni, słońce, lekki wiaterek - cudownie! Pierwszy posiłek na świezym powietrzu w tym roku :-) A na obiad kasza orkiszowa z potrawką z papryki i cukinii i śródziemnomorski mix sałat. Tęskniłam już za kaszą, a nie mogę nigdzie kupić owsianej, zatem przygotowałam orkiszową. Gotowana na parze powstałej w wyniku odparowania potrawki, kasza nabrała wspaniałego koloru i aromatu warzyw. Syty, smaczny posiłek i oczywiscie prosty, bardzo prosty i szybki :-)

Popełniłam przewinienie. Zjadłam ziemniaki mimo, iż będą one w mojej diecie dopiero w fazie 4 czyli od osiemnastego dnia. Wybierałam na półce, wybierałam i znalazłam skład: ziemniak 60%, sól, tłuszcz roślinny. To były jedyne chipsy bez mąki pszennej, białek serwatkowych, konserwantów, polepszaczy i glutaminianu.
Zgrzeszyłam. Bo chipsy, nawet przy tak przyzwoitym składzie, to przecież trucizna w szeleszczącym opakowaniu.  I to była moja kolacja.
Oczywiscie, że mi wstyd, nie wiedziałam, czy powinnam o tym napisać, ale przecież robię to dla siebie. I jestem jak każdy - mam chwile słabości.
Na pocieszenie siebie samej dodam, że nie były aż tak smaczne. No, może trochę... Sporo jeszcze wody musi upłynąć, zanim wyplenię te swoje grzeszne działania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz