wtorek, 4 czerwca 2013

Gdy pachnie bazylia...

W mojej kuchni pachnie bazylia. Nie mogąc doczekać się własnej, zasianej w skrzynce na tarasie, kupiłam doniczkę gotowej, pachnacej bazylii.
Szukając inspiracji dla świeżej bazylii, pomyślałam o sosie pomidorowo-paprykowym do makaronu. O wspaniałej caprese z mozzarellą z mleka bawolego... O sałatkach... O kremie z pomidorów... O pieczonej przeze mnie piersi z indyka, którą obłożyłam listkami świeżej bazylii...

Co jeszcze można zrobić ze swieżą bazylią?
Upajać się jej aromatem! Pozwolić, by wypełniała swym zapachem naszą kuchnię i uwalniała umysł!

Śniadanie, to kromka żytniego chleba na zakwasie z masłem, pomidorem i listkami bazylii, oczywiście :-) Zapach i aromat ziół o poranku, to najlepsze, co możemy dla siebie zrobić :-) Do tego rumiankowa herbatka i dzień można uznać za rozpoczęty :-)

Na obiad pieczony łosoś, oczywiście z bazylią. Miałam ambitny plan, aby przygotować sos bazyliowy, ale zabrakło czasu :-( Tak, tak, mnie także czasem brakuje czasu nawet na gotowanie :-) Do łososia była marchewka z groszkiem. I tutaj niespodzianka :-) Nigdy dotąd nie wpadłam na pomysł, aby marchewkę z groszkiem posolić. Dla wielu może to być oczywiste, ale dopiero dziś, gdy "cisnęłam" Męża, aby przyznał, że smakuje (przyznał!) i co jeszcze można lepiej, zasugerował, że można posolić marchewkę z groszkiem! hmmm... Zastanawiające, muszę spróbować :-) Może wreszcie osiągnę smak marchewki z groszkiem z dzieciństwa?
I jeszcze słów kilka na temat łososia. Wspominałam już kiedyś jak istotne jest, aby łosoś był z dobrego źródła. Mój jest i pewnie dlatego wystarczyło posolić, posypać bazylią i piec 25 minut na 180 stopniach, aby był wspaniały :-) I był. Naprawdę :-)

Na kolację placek ziemniaczany. Pod koniec dnia zabrakło mi weny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz