Dziś zwiedzaliśmy Knossos, po czym udaliśmy się do Heraklionu. Kreta zachwyca, nie tylko kulinarnie :-)
W Heraklionie, największym mieście Krety, usiedliśmy w knajpce w pobliżu fontanny i kościoła św. Tytusa, by posilić się nieco. Zamówiłam grecką sałatkę.
Okazało się, że pomidory na wschodzie są jeszcze słodsze! Duży kawałek fety i tylko oliwy nieco mniej niż zwykle. Zamawiając salatkę, robię ranking najlepszych miejsc :-) Heraklion jest w porządku, ale jadłam lepszą :-)
Kolację jemy w barze z kebabem - ani jednego turysty, sami miejscowi. Pani odbierająca zamówienie niecierpliwi się, nie rozumie po angielsku, poda i tak co zechce :-)
Przede mną ląduje talerz z szaszłykiem drobiowym, frytkami, pomidorem, cebulą i przypieczonym chlebem. Jako dodatek - duża porcja jogurtu naturalnego.
Pychota :-)
Ciekawym dodatkiem jest ćwiartka cytryny - obok rośnie drzewko cytrynowe i jestem pewna, że to z niego pochodzi ów owoc. Bez charakterystycznej, konserwującej woskowiny, daleki od doskonałości w wyglądzie - daje sok o smaku delikatnym, ale zdecydowanym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz