Szczególnie, że śniadanie zjedliśmy w porze obiadu, jeszcze w pidżamach :-)

Śniadanie było skromne i przepyszne: jabłka pieczone z miodem. Z trudem zjadłam dwa, ale moja głowa i tak chciała więcej :-)
Bardzo lubię pieczone jabłka - mają magię uzdrawiania obolałych jelit, sycą i doskonale smakują :-)

Przynajmniej wyglądało świetnie :-)
Podwieczorek był szybki, tuż po obiedzie, aby uspokoić organizm. Najlepiej wtedy działa czekolada :-) Zjadłam mój żelazny zapas narażając się na brak antidotum na trudne chwile w niedalekiej przyszłości :-( 50 g tabliczka zniknęła w moich ustach szybciej niż mogłam zauważyć! Ale niewątpliwie była właściwym posiłkiem we właściwym czasie :-)
Na kolację przygotowałam marchewkę z groszkiem :-) Podana na gorąco, smakowała świetnie.
Niewiele jeszcze znam alternatyw dla ulubionych moich kasz, czy obiektu mojej słabości - makaronu. Szczególnie jeśli chodzi o szybkie przygotowywanie potraw. Ale sądzę, że z czasem zacznę lepiej sobie radzić z posiłkami, równoważyć je i umiejętnie wypełniać miejsce po glutenie, jajach i mleku. I oczywiście po mięsie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz